"O godzinie 14.36 dyspozytor pogotowia wezwał nasz śmigłowiec do wypadku ultralekkiego samolotu silnikowego niedaleko Otwocka" - mówi szef Lotniczego Pogotowia Ratunkowego Robert Gałązkowski. Samolot TL-2000 Sting wystartował z Konstancina, spadł na polach pod Otwockiem Wielkim.

Reklama

p

Maszyna na szczęście spadła na teren niezabudowany, ale w odległości ok. 100 metrów od najbliższych domów. Nie doszło do jej pożaru. "Samolot ugrzązł w bagnie, strażacy dostali się do niego po drabinach ułożonych na bagnistym gruncie. Niestety nie daliśmy rady nikogo uratować" - mówią strażacy z Otwocka. Świadkowie twierdzą, że samolot, prawdopodobnie wykonujący w tym rejonie akrobacje powietrzne, spadł w dół niemal pionowo.

>>>Katastrofa awionetki w Opolskiem: zawiódł silnik i pilot

Na miejscu pracowały trzy zastępy Państwowej Straży Pożarnej i jeden oddział OSP. Zdaniem strażaków, ponieważ samolot nie uległ całkowitemu zniszczeniu, zapewne da się zbadać i ustalić przyczynę katastrofy.

Samolot miał mieć "rewelacyjne osiągi, niskie zużycie paliwa, duża pojemność zbiorników paliwa, niewielkie rozmiary i łatwość hangarowania". Tak reklamował go właściciel. Maszyna była bowiem przeznaczona do sprzedaży. W czasie feralnego lotu właściciel pokazywał ją potencjalnemu kupcowi - pilotowi LOT.

>>>Zobacz ogłoszenie o sprzedaży awionetki

Do wypadku wezwano śmigłowiec Lotniczego Pogotowie Ratunkowego. Maszyna wyleciała do wypadku, ale zawróciła, kiedy lekarze ze zwykłych karetek poinformowali przez radio, że obie osoby z samolotu nie żyją.