Tak uważa Krzysztof Baranowski, wieloletni kapitan "Pogorii”. Jego zdaniem rdza trawiła maszty od wewnątrz, sukcesywnie je osłabiając. Gdy podtrzymująca jeden z nich lina się zerwała, pozbawiony stabilizacji maszt runął, pociągając za sobą dwa pozostałe.
Katastrofę wywołał wiejący z prędkością 70 km/godz. wiatr, na który 29-letni jacht natknął się we wtorkowe popołudnie w odległości około 10 mil od wybrzeży Finlandii.
"Pogoria” brała wówczas udział w regatach The Tall Ships’ Races. Po wypadku kapitan podjął decyzję o wycofaniu jednostki z rywalizacji.
Uszkodzony jacht holowany przez okręt ratowniczy fińskiej marynarki jeszcze tego samego dnia dotarł do portu w mieście Hanko, gdzie załoga rozpoczęła porządkowanie jednostki. "Czekamy na dźwigi, żeby podniosły maszty. Sprzątamy liny, staramy się ogarnąć pokład" - relacjonowała portalowi TVN24.pl studentka, która płynęła jachtem. Jeszcze wczoraj udało się odciąć niektóre części uszkodzonych masztów.
Prace mają potrwać do jutra. Potem "Pogoria” wróci do macierzystego portu w Gdyni. Prawdopodobnie tam przejdzie generalny, co najmniej miesięczny remont.