Znanego lubelskiego ginekologa nie trzeba było długo przekonywać do przeprowadzenia aborcji. 54-letni Bogdan P. zaprosił pacjentkę do prywatnego gabinetu w centrum miasta. Zażądał 2,5 tys. zł, matka dziewczyny zdołała utargować dwieście. Wczoraj medyk trafił do prokuratury. "Mężczyźnie postawiliśmy zarzuty naruszenia ustawy antyaborcyjnej. Grozi mu do trzech lat więzienia" - mówi Marek Zych, zastępca prokuratora rejonowego w Lublinie.

Reklama

Sprawa wyszła na jaw po doniesieniu złożonym przez 23-letniego chłopaka Wioletty Z. Młody mężczyzna spotykał się z nastolatką od ośmiu miesięcy. Za zgodą matki wprowadził się nawet do ich trzypokojowego mieszkania na jednym z lubelskich osiedli. "Kochałem Wiolettę, chciałem się z nią ożenić" - opowiada DZIENNIKOWI Grzegorz. Na początku października 23-latek dowiedział się, że zostanie ojcem. Ucieszył się. Nie przewidział, że matka dziewczyny postanowiła pozbyć się dziecka. Kiedy usłyszała o ciąży córki, widziała tylko jedno rozwiązanie - aborcję.

Przerwanie ciąży odbyło się w zeszłym tygodniu. Zabieg został przeprowadzany szybko, matka zabrała Wiolettę do domu. Kilka godzin później gimnazjalistka, targana wyrzutami sumienia, wyjawiła swojemu chłopakowi, co zrobiła. "Nie mogłem w to uwierzyć. Przyzwyczaiłem się już do myśli, że zostanę ojcem. Nagle wszystkie plany legły w gruzach. Nie mogłem inaczej postąpić. Stała się tragedia, dlatego poszedłem z tym na policję" - mówi mężczyzna.

Policja przesłuchała nieletnią oraz jej matkę. Kobieta, już podczas pierwszej rozmowy, w szczegółach opowiedziała, jak doszło do zabiegu. "Będzie odpowiadała za nakłanianie i pomoc w aborcji. Grożą jej trzy lata więzienia" - tłumaczy podkomisarz Witold Laskowski z Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. Zaraz potem śledczy zapukali do mieszkania ginekologa. Medyk nie przyznaje się winy. Wyjaśnia, że do jego gabinetu przyszła matka z córką w wieku około 18 lat, prosząc o usunięcie wkładki wewnątrzmacicznej, która miała być powodem kilkudniowego krwawienia. Na tym jego rola się skończyła.

Reklama

Te wyjaśnienia nie przekonują jednak policjantów. Ani szpital, w którym pracuje ginekolog, ani Okręgowa Izba Lekarska oficjalnie nie komentują zarzutów stawianych Bogdanowi P. "Z pewnością wkrótce zajmiemy się tą sprawą. Jeśli wszystko się potwierdzi, będziemy mieli do czynienia z bardzo poważnym naruszeniem norm etyki zawodowej. W takim wypadku lekarz może zostać pozbawiony prawa wykonywania zawodu" - mówi DZIENNIKOWI dr Jacek Niezabitowski, rzecznik odpowiedzialności zawodowej lubelskich lekarzy.

Po zatrzymaniu matki jej córka trafiła do pogotowia opiekuńczego. Jest w złej kondycji psychicznej. Według chłopaka, który rozmawiał z nią telefonicznie, potrzebuje szybkiej fachowej pomocy. Podobnego zdania jest dr Ireneusz Siudym, psycholog z Uniwersytetu Marii Curie- Skłodowskiej: "Tak traumatyczne przeżycie zostawia ślad w młodej, nieukształtowanej jeszcze psychice. Konieczna jest terapia. Zamykanie się z problemem nie jest dobrym wyjściem".