Wiceprezes Telewizji Polskiej Marcin Bochenek w maju zwiedził kosmodrom w Gujanie Francuskiej (Ameryka Południowa). Kilkudniową podróż po Ameryce Południowej odbył - jak zapewnia - w ramach obowiązków służbowych. Obowiązków, za które - jak ujawnia "Newsweek" - zapłaciła luksemburska spółka Astra.

Reklama

Astra współpracuje z Telewizją Polską od dwóch lat, wynajmując jej miejsca na swoich satelitach. Bochenek długo do wizyty w Gujanie nie chciał się przyznać. Wreszcie wytłumaczył, że był tam "jedynie 20-30 godzin".

Minęło kilka miesięcy i - jak pisze "Newsweek" - w październiku dwaj wiceprezesi publicznej telewizji - Marcin Bochenek (mąż Małgorzaty, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta) i Sławomir Siwek (niegdyś działacz Porozumienia Centrum) - próbowali od zarządu uzyskać zgodę na rozpoczęcie szczegółowych negocjacji z Astrą. Chodziło o budowę satelitarnej platformy cyfrowej.

Plany pokrzyżował prezes TVP Andrzej Urbański. Sporządzona na jego zlecenie ekspertyza projektu umowy wykazała, że miała zostać podpisana bez potrzebnego przetargu oraz była niezgodna z polskim prawem.

"To był normalny wyjazd służbowy. Na miejscu byli przedstawiciele stacji z całego świata" - zarzeka się w "Newsweeku" inny uczestnik eskapady Piotr Dmochowski-Lipski. "I jak wydarzenie z maja może mieć wpływ na to, co się dzieje w październiku?" - pyta.

Dmochowski-Lipski został niedawno zwolniony ze stanowiska dyrektora biura finansów i restrukturyzacji TVP. Dziwnym trafem jego biuro jako jedyne pozytywnie zaopiniowało projekt umowy z Astrą, uznany przez prawników TVP za "kuriozalny" - pisze tygodnik.