Po raz pierwszy egzamin można było zdawać bez zaliczenia 3-letniej aplikacji adwokackiej. Takich było sporo: zarówno tych, którzy zostali na uczelni i zajęli się teorią, jak i tych, którzy machnęli ręką na aplikację i pracują jako "doradcy prawni". Wszyscy mogli teraz próbować zostać adwokatami. Wystarczyło, że pracowali "przy prawie" przez 5 lat.
No i wystartowali do egzaminu... i polegli - nawet ci, którym w międzyczasie udało się obronić doktorat. Adwokaci przekonują, że to oni, a nie państwo, powinni organizować egzamin i aplikacja ma być obowiązkowa. W zeszłym roku, kiedy zdawali tylko aplikanci, oblało zaledwie kilka procent. W tym roku państwowy egzamin i katastrofa!
Przeciwko egzaminom organizowanym przez adwokatów protestuje wielu studentów prawa. Mówią, że mecenasi to klika, która nie chce dopuszczać nowych do intratnego zawodu. I mają sporo racji.
Pierwszy egzamin dopuszczający do zawodu organizowany nie przez adwokatów, a przez państwo, zakończył się totalną klapą. Próbowało 60 osób, a zdało dziewięć! Na egzaminie polegli nawet doktorzy prawa z Uniwersytetu Warszawskiego!
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama