"Skąd te truskawki?" - pytają klienci handlarzy na bazarach. I z niedowierzaniem przyjmują zapewnienia, że z Polski. Ale to prawda! "Nikt w szczycie sezonu nie sprowadza żadnych truskawek zza granicy, a tym bardziej z Chin" - zapewnia dziennik.pl Bożena Nosecka z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.

Co więcej, truskawki na polskich bazarach są bezpieczne. "Od początku sezonu truskawkowego nie mieliśmy ani jednego przypadku, żeby producenci przekroczyli dozwolone normy, jeżeli chodzi o pestycydy" - zapewnia Anna Malinowska, rzecznik Głównego Inspektora Sanitarnego.

Skąd więc całe zamieszanie wokół chińskich truskawek? Bo na rynki Europy rzeczywiście trafiają tony chińskich owoców. Ale nie świeżych, tylko mrożonych, wykorzystywanych do produkcji przemysłowej, np. dżemów czy jogurtów. I są niemal połowę tańsze od rodzimych. Zrozpaczeni są producenci, którzy nie są w stanie bardziej obniżyć cen, bo uprawa owoców przestanie być dla nich opłacalna. Dlatego sadownicy robią zamieszanie, strasząc szkodliwymi owocami z Azji.

Minister rolnictwa Andrzej Lepper chce, by wprowadzić cło na mrożone truskawki importowane do Unii. Sprawa ma szansę na rozstrzygnięcie jeszcze w tym roku. Druga pocieszająca wiadomość dla polskich producentów jest taka, że w tym roku Chiny przeżywają wielki truskawkowy nieurodzaj.

A więc jedzmy truskawki, póki trwa sezon! Są nie tylko pyszne, ale i bardzo zdrowe. Wzmacniają odporność, obniżają cholesterol, korzystnie wpływają na nerki i ułatwiają trawienie.