Wszyscy są po służbie wojskowej, mają matury, a niektórzy studia. Ich zadaniem jest ochrona najważniejszych osób w państwie. Płaci się im za to, żeby byli gotowi oddać życie za prezydenta, premiera, marszałków sejmu i senatu i szefów resortów siłowych.
Nie są młodzi. Biuro Ochrony Rządu przyjmuje do pracy tylko tych, którzy ukończyli 28. rok życia. "Takie osoby są dojrzałe emocjonalnie, nie działają impulsywnie " - mówi płk Leszek Drewniak, były oficer tej formacji.
Szkolą się kilka godzin dziennie w walce wręcz, pływaniu, strzelaniu i defensywnej jeździe samochodem. Muszą umieć wyjechać z zagrożonego terenu autem, w którym znajduje się VIP, w ciągu kilku sekund.
Są trochę jak James Bond, jeśli chodzi o możliwość wyboru broni. Każdy z nich strzela z tego, co najlepiej leży mu w dłoni. Jedni wolą pistolety Glock, inni Sig-Sauer. Wszyscy są zakochani w niemieckich pistoletach maszynowych H&K. Uważa się je za mercedesy wśród broni szturmowej. Są niezawodne, a ich szybkostrzelność jest legendarna.
Agent Biura Ochrony Rządu potrzebuje tylko 29 setnych sekundy, by zastrzelić bandytę. Przez ten czas zrobi on zaledwie jeden duży krok. Oficer celuje tak, żeby zabić, a nie zranić ewentualnego zamachowca. A potrafi to zrobić nie tylko za pomocą pistoletu czy karabinu, ale nawet ołówkiem czy kartą kredytową.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama