Wiadomo już na pewno, że silnik zgasł w czasie lotu - o czym byli przekonani świadkowie niedzielnego wypadku. Potwierdził to stan śmigła, które zachowało się w całości. "Gdyby pracowało do końca, zostałoby roztrzaskane w drzazgi" - tłumaczy Maciej Lasek z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Według eksperta, pilot najprawdopodobniej stracił kontrolę nad maszyną w ostatniej fazie lotu. "Chyba wpadł w korkociąg, ponieważ nie podchodził płasko do lądowania" - przypuszcza Lasek. Pilot leciał nad miastem wzdłuż al. Armii Krajowej. Spadł pod kątem 90 stopni w stosunku do pierwotnego kierunku.
Tymczasem okazało się, że polski Urząd Lotnictwa Cywilnego nie miał żadnego wpływu na stan techniczny awionetki. Maszyna była zarejestrowana w Czechach - dowiedziało się radio RMF.
Tylko w tym roku w wypadkach awionetek i szybowców zginęło w Polsce 14 osób.