Czy niespodziewana niedzielna wizyta kardynała Stanisława Dziwisza u księdza to zielone światło dla publikacji na temat inwigilacji Kościoła przez SB?
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
: Tak można powiedzieć. Kardynał Dziwisz powiedział, że mimo ostatnich nieporozumień on zdania nie zmienił. Kardynał uważa, że w końcu trzeba przeciąć wszystkie spekulacje, wyjaśnić wszystko do samej głębi, do samego końca.

I kiedy publikacja?
W październiku. Książkę mam praktycznie ukończoną, prowadzę jeszcze tylko kwerendę w innych oddziałach IPN. Do końca września oddam maszynopis księdzu kardynałowi dla jego własnej wiedzy. Kardynał nie będzie w żaden sposoacute;b ingerował w treść.

Czego dotyczyły w takim razie wątpliwości, jakie sobie z kardynałem wyjaśnialiście?
Kilku znanych osoacute;b, w wypadku ktoacute;rych zachowały się mikrofilmy. Chodziło o rozważenie, jaką wartość mają takie materiały. To tym ważniejsze, że mowa jest już nie o prowincjonalnych proboszczach czy zwykłych księżach, ale o duchownych pełniących ważne funkcje i w Krakowie, i poza nim. Ale trudno, jak wszystko to wszystko.

Kardynał Dziwisz zgodził się?
Tak. Stwierdził, że diecezja nie może się tak w koacute;łko kręcić wokoacute;ł tych samych wątpliwości. On co tydzień dostaje ode mnie kolejną porcję informacji. I dobrze wie, kogo co dotyczy.

Przeżyjemy wstrząs po tej publikacji?
Na pewno. Rozmawiałem z kardynałem o konkretnych osobach i on sam moacute;wił, że to dla niego szok, bo zna tych ludzi od wielu lat i uważa ich za dobrych. Ale tak to już jest, fakt wspoacute;łpracy nie oznacza, że dziś ci ludzie nie mogą być dobrzy. Kardynał dał mi przykład jednego ze swoich kolegoacute;w, ktoacute;ry sam mu wyjawił parę miesięcy temu, że wspoacute;łpracował z SB i że od wielu lat ma poczucie winy, dlatego stara się działać charytatywnie. Akurat znam tego księdza i mogę potwierdzić, że to szczera prawda. Roacute;wnież przypadki takich księży, ktoacute;rzy potrafili przezwyciężyć samych siebie, chcę pokazać w swojej książce. Wbrew pozorom ona pomoże wielu byłym tajnym wspoacute;łpracownikom, bo za dwa miesiące IPN opublikuje i tak listę, gdzie będą same nazwiska bez żadnych wyjaśnień. A przecież każdy przypadek był inny.

Jakie są proporcje wśramp;oacute;d duchownych, ktamp;oacute;rymi ksiądz się zajął?
Podzieliłem swoją książkę na cztery części. Jest 15 nazwisk księży represjonowanych przez SB, 40 takich, ktoacute;rych werbowano, ale oni nie podjęli wspoacute;łpracy. Odnalazłem też osiem przypadkoacute;w księży, ktoacute;rzy podjęli wspoacute;łpracę, po czym ją zerwali. I w końcu jest 30 nazwisk żyjących tajnych wspoacute;łpracownikoacute;w. To oczywiście nie są proporcje przekładające się na całe duchowieństwo, bo ja nie pisałem o wielu przeciętnych księżach, ktoacute;rzy ani nie byli represjonowani, ani werbowani. Ogoacute;lnie wspoacute;łczynnik tych, ktoacute;rzy podjęli wspoacute;łpracę, to ok. 8 – 10 proc., tak jak w całej Polsce.

Tych, ktamp;oacute;rzy znajdą się na liście TW, ksiądz powiadomił listownie. Jak reagują?
W tym tygodniu wyślę ostatnie 10 listoacute;w. Spośroacute;d 20 księży, ktoacute;rzy już je otrzymali, do tej pory odpisało ośmiu. Reakcje są bardzo roacute;żne. Jeden wyzwał mnie od agentoacute;w SB. Ksiądz Bielański, jak wiadomo, obrażał mnie w telewizji, moacute;wiąc, że nie odpisze, bo dla niego nie jestem księdzem. Są też jednak tacy, ktoacute;rzy spokojnie, rzeczowo wyjaśniają swoje losy. Od jednego z księży na przykład dowiedziałem się, że on w pewnym momencie zerwał wspoacute;łpracę i powiadomił o wszystkim swoje władze zakonne.

Uda się w końcu zakończyć tę sprawę? Wspominał ksiądz kiedyś o silnym lobby antylustracyjnym w Kościele...
I nie zmieniam zdania. Takie lobby istnieje w całej Polsce, nawet w otoczeniu księdza kardynała. Dziś rozmawiałem np. z jednym z zakonnikoacute;w, ktoacute;ry jest za ujawnianiem takich problemoacute;w we własnym zakonie. Opowiadał, że jest atakowany przez pewnego ojca ze swojego zakonu, ktoacute;ry go oczernia. Okazało się, że ja tego ojca znam, bo on jest zarejestrowany jako tajny wspoacute;łpracownik. To klasyczny przykład bardzo charakterystycznej tendencji: ten, kto agresywnie atakuje, obraża, poniża innych, tak naprawdę broni własnej skoacute;ry, ma coś do ukrycia. Ale dziś Kościoacute;ł idzie w dobrą stronę. Ksiądz kardynał Dziwisz zrobił przełomową rzecz w episkopacie. Pomimo napięć, sporoacute;w jego linia jest konsekwentna, a wypowiedzi szczere i autentyczne.

Ilu przeciwnikamp;oacute;w takiego podejścia jest w episkopacie?
Nie pokuszę się o takie szacunki. Ale mogę powiedzieć, że o ile biskupi krakowscy mają jednoznaczne, wspoacute;lne zdanie, o tyle wystarczy posłuchać biskupa Pieronka czy Życińskiego, żeby zobaczyć, jakie są antypody. Arcybiskup Życiński bez przerwy obraża ludzi. Jego wypowiedzi to ustawiczne wykpiwanie, ośmieszanie sprawy. A powołana przez niego komisja w Lublinie nie zrobiła nic.

Poruszał ksiądz ten problem w rozmowie z kardynałem Dziwiszem?

Tak, moacute;wiłem, że mam ogromny żal do arcybiskupa Życińskiego za to, że publicznie mnie wyśmiewa. Kardynał moacute;wił, że jak wszystko się ujawni, wyjaśni, to będzie spokoacute;j. I dlatego całymi dniami siedzę na bezpłatnym urlopie, żeby to skończyć. Nie ukrywam jednak, że tych akt jest tak wiele, że może się zdarzyć, że miesiąc, dwa po publikacji jakiś historyk znoacute;w natrafi na nowe akta. Najistotniejsze problemy będą jednak w mojej publikacji.