32-letni Przemysław M. przyznał się, że "przypadkowo dotykał" jednego z chłopców. Ale prokuratura ma już mocne dowody na pedofilskie zachowanie kierownika kolonii, bo sąd aresztował go na trzy miesiące.



Zboczeńca wydali policji sami wychowawcy kolonii w Łebie. Jedna z wychowawczyń zadzwoniła na policję i opowiedziała, jak kierownik odwiedza dzieci w sypialni i w łazience, gdy się kąpią. Żądał, żeby się przed nim rozbierały. Potem odsuwał kotary z kabin prysznicowych i przyglądał się nastolatkom.



Zaniepokojona kobieta zawiadomiła też organizatora kolonii - wrocławski Caritas. Nie doczekała się jednak żadnej reakcji. Może dlatego, że Przemysław M. do tej pory cieszył się zaufaniem Kościoła. Wcześniej już dwa razy opiekował się dziećmi na koloniach kościelnej fundacji. Dwa razy studiował też w seminariach duchownych - w Polsce i Stanach Zjednoczonych. Ale żadnego nie ukończył.



"Najważniejsze, że został odizolowany od dzieci" - mówi dziennikowi.pl komendant policji w Lęborku.