F-16 miał być lekkim myśliwcem zdolnym do atakowania celów naziemnych. Głównym zadaniem MiG-a miało być błyskawiczne przechwytywanie wrogich maszyn i obrona własnego terytorium. Dlatego musiał dysponować potężną mocą, rozwijać ogromną prędkość i być zdolny do walki na dużej wysokości.

Rosyjska maszyna słynie ze zwrotności. W walce na bliskim dystansie, przy podobnym uzbrojeniu i wyszkoleniu pilotów, F-16 miałby niewielkie szanse na przetrwanie. Pod warunkiem jednak, że MiG-29 zdołałby się do niego zbliżyć. Przy technice stosowanej dzisiaj w samolotach bojowych jest to mało prawdopodobne. Pozwala ona namierzyć i zlikwidować przeciwnika z ogromnej odległości. Zapewnia to radar o dużym zasięgu i nowoczesne uzbrojenie. F-16 jest w nie wyposażony. Polskie MiGi-29 są pod tym względem uboższe. Amerykańska maszyna ma m.in. doskonalszy radiolokator. Potrafi też identyfikować obiekty naziemne i precyzyjnie w nie uderzać. MiG-29 może to czynić w ograniczonym stopniu.

Obie maszyny są stosunkowo proste w pilotażu. Projektanci F-16 zadbali o poprawę warunków pracy pilota i ogólną automatyzację. Tego brakuje MiG-owi. F-16 jest jednak bardzo wymagający i kosztowny w obsłudze naziemnej. Potrzebuje do niej aż 45 osób i niemal sterylnych warunków. Pas startowy musi być specjalnie przygotowany, bo F-16 nie ma, w odróżnieniu od MiG-a, żaluzji zasłaniających wlot powietrza do silnika. Dlatego do jego układu napędowego mogą dostać się zanieczyszczenia.

F-16 w locie jest bardziej ekonomiczny niż jego rosyjski rywal. Spala mniej paliwa – ma jeden silnik. MiG-29 – dwa, ale daje mu to większą szansę na przetrwanie w przypadku utraty jednego z nich. F-16 był wielokrotnie modernizowany. Nowe wersje mają nieporównywalnie większe możliwości niż modele z lat 70. W polskich myśliwcach MiG-29 nie dokonywano aż tak dużych zmian. Dlatego zastosowana w nich technologia sprzed ćwierćwiecza jest już zdecydowanie przestarzała.