Henryk W. szukał kogoś, kto dorzuci mu się do kolejnej butelki. I podszedł do pary stojącej na przystanku. Ci jednak się odwrócili. I to był ich błąd. Pijany mężczyzna, którego koledzy nazywali Bokserem, z furią rzucił się na mężczyznę. Bez litości bił i kopał. Kiedy kobieta wezwała policję, Henryk W. uciekł.

Mundurowi złapali go kawałek dalej, ale ofiarą "Boksera" musiało zająć się pogotowie. Chłopak ma złamaną w dwóch miejscach nogę.

Henryk W. najpierw trafił na izbę wytrzeźwień, a potem do aresztu. Teraz za próbę rozboju i pobicie grozi mu nawet 12 lat więzienia.