Tygodnik "Wprost" sugerował, że to właśnie Cucchi przekazał KGB nagrania rozmowy z oficerem polskiego wywiadu, od którego dowiedział się o okolicznościach zamachu na papieża. Generał w wywiadze dla włoskiego tygodnika "L'Espresso" twierdzi, że nie utrzymywał żadnych kontaktów z KGB, a tym bardziej nie przekazał nagrań sowieckim agentom.

Cucchi opowiedział gazecie jak wyglądało jego spotkanie z pułkownikiem Bąkiem w Kairze w roku 1987, a nie, jak pisał "Wprost", w 1985. Polak, który, jak twierdzi generał, po paru głębszych niepochlebnie wyrażał się o Rosjanach, opowiedział mu, że na krótko przed zamachem z 13 maja 1981 roku widział dokumenty służb specjalnych Bułgarii i Czechosłowacji świadczące o planach zamachu na papieża. Nie pochodziły one jednak, jak twierdził tygodnik "Wprost", z polskich źródeł, lecz od agentów działających w Syrii.

Włoski wywiad wojskowy odłożył informację pułkownika Bąka do archiwum, uznając, że jest zbyt ogólnikowa. Trzy lata później Cucchi i Bąk spotkali się ponownie w Paryżu. Polak opowiedział wtedy Włochowi, że miał w kraju kłopoty z powodu rozmowy w Kairze. Wytknął Cucchiemu, że włoski wywiad niepotrzebnie poinformował o niej Watykan, gdzie KGB miało swoich agentów. W tym konkretnym przypadku miał to być młody ksiądz z Ghany, który o wszystkim powiadomił Warszawę.

Genereł twierdzi, że sugestie "Wprost" to próba ataku na premiera Romano Prodiego, z którym łączy go wieloletnia przyjaźń. Szef włoskiego rządu oskarżany był wcześniej o współpracę z KGB m.in. przez nieżyjącego już byłego agenta rosyjskich służb, Aleksandra Litwinienkę.