To już drugi proces w tej sprawie. Od poprzedniego wyroku odwołał się oskarżony. Wcześniej mężczyzna został skazany na grzywnę.

W styczniu 2004 roku Leszek L., krakowski hodowca i znawca gadów, został poproszony przez policję, żeby zabrał węża leżącego w przejściu podziemnym. Okazało się, że jest to bardzo jadowita tropikalna kobra azjatycka. Hodowca zabrał oszołomionego niską temperaturą węża do kieszeni i wtedy zwierzę go ukąsiło.

Mężczyzna pojechał do przychodni lekarskiej. Powiedział recepcjonistce, że ukąsił go wąż i umiera. Kobieta nie spieszyła się jednak z udzieleniem pomocy. Wtedy Leszek L. miał wyjąć z kieszeni węża, by - jak twierdzi -pokazać go recepcjonistce. Ona jednak twierdzi, że w nią rzucił. Dziś sąd przyznał rację Leszkowi L.