Protest jest nieformalny. Funkcjonariusze skrzyknęli się na policyjnym forum internetowym i ustalili, że muszą dać do zrozumienia szefom i politykom, że za mało zarabiają.

Oficjalnie nie popierają ich nawet związki zawodowe policjantów. Jednak związkowcy nie krytykują swoich kolegów. "Rozumiemy przyczyny takiego zachowania, bo sytuacja w policji wciąż nie jest dobra. Jest za mało ludzi i sprzętu, są za niskie pensje" - mówi dziennikowi.pl Tomasz Krzemieński z zarządu Niezależnego Samorządnego Związku Policjantów.

Pouczenie zamiast mandatu

W Łodzi niezadowoleni z pensji policjanci - jeśli tylko prawo na to pozwala - zamiast wystawiać mandaty, tylko pouczają sprawców wykroczeń. Jeśli już trzeba kogoś ukarać, to zamiast mandatu wypisują wnioski do sądów grodzkich. Tak samo bywa też w innych miastach i województwach, jednak poza Łodzią w protest - jak dotąd - włączyło się niewielu mundurowych.

Policjanci chcą też, by w piątek 9 marca do pracy poszło jak najmniej funkcjonariuszy. Wymyślili więc, że zbiorowo pójdą oddać krew. Zgodnie z prawem każdemu oddającemu honorowo krew przysługuje dzień wolny.

O co chodzi policjantom?

Mundurowi są wściekli, bo poprzedni komendant główny policji, Marek Bieńkowski, tuż przed swą dymisją ogłosił, że podwyżki przyznawane będą w sposób uznaniowy. Czyli o tym kto i ile dostanie, zdecyduje szef. Policjanci są pewni, że pieniądze będą rozdzielone niesprawiedliwie i młodzi, którzy zarabiają najmniej, nie dostaną niczego.

Z tego powodu związki zawodowe policjantów prowadzą spór zbiorowy z ministrem spraw wewnętrznych i administracji. Wszystko wskazuje jednak na to, że dojdzie między nimi do porozumienia. "Jutro siadamy do rozmów. Minister zmienił projekt rozporządzenia i wszystko wskazuje na to, że każdy policjant dostanie przynajmniej 130-150 zł podwyżki brutto" - mówi dziennikowi.pl Tomasz Krzemieński.