Młodzi zawodnicy pili syrop przed każdym meczem, nie wiedzieli jednak, że jest to dla nich niebezpieczne. Sprawa wyszła na jaw dopiero, gdy jeden z chłopców poprosił ojca o pieniądze na tussipect - donosi "Dziennik Łódzki". Zaniepokojeni rodzice zażądali wyjaśnień od trenera.
Nauczyciel przyznał, że jest astmatykiem i sam pije ten preparat. Po zażyciu od razu poprawia mu się samopoczucie. Nie przypuszczał, że może się zrobić z tego taka afera. Nie wiadomo jednak, czy wiedział, że w skład syropu wchodzi efedryna, która jest zakazanym środkiem dopingującym. Zdaniem lekarzy, zażywanie syropu w dużych dawkach może spowodować uszkodzenie układu krążenia, a w skrajnych przypadkach nawet śmierć.
Sprawą zajęła się już łódzka prokuratura. "Nieważne, że żadnemu uczniowi nic się nie stało. Szkoła powinna nas jak najszybciej zawiadomić o takim zachowaniu nauczyciela wf" - powiedział "Dziennikowi Łódzkiemu" Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.