"Moja babcia jest chora i upadła" - zaczęła. Potem spokojnie odpowiadała na pytania. Chwilę po skończeniu rozmowy zadzwoniła jeszcze raz, bo zdała sobie sprawę, że pomyliła adres domu, w którym mieszka - pisze "Fakt".

Do zdarzenia doszło we wsi Dorożki (Podlaskie). Mama Rozalki, Anna Bagińska, wyjechała do oddalonego o 20 km Białegostoku. Rozalkę i jej dwóch młodszych braciszków, Damiana i Krystiana, zostawiła pod opieką babci.Nagle kobieta dostała ataku epilepsji. Na oczach przerażonych dzieci trzęsąc się upadła na podłogę i straciła przytomność. Rozalka niewiele myśląc chwyciła za telefon.

"Wybrałam numer 998 i już" - opowiada "Faktowi" dziewczynka. "Ona nigdy wcześniej nie dzwoniła pod ten numer" - opowiada mama Rozalki. "Ja jej tego nie uczyłam. Chyba po prostu patrzyła, jak ja to robię. Jestem z niej niesamowicie dumna!" - dodaje Anna Bagińska.

Strażacy skierowali wezwanie Rozalki do pogotowia ratunkowego. Karetka zdążyli pomóc chorej babci.


Rozmowa Rozalki ze strażakami:
Dyżurny: "Straż pożarna w Białymstoku, słucham".
Rozalka: "Dzień dobry, moja babcia jest chora".
"Dzień dobry."
"A do kogo ja dzwonię?"
"A właśnie, do kogo dzwonisz?"
"Do straży. Moja babcia jest chora i upadła."
"A babcia nie może podejść do telefonu?"
"Nie."
"A więcej nikogo nie ma w domu?"
"Nie. Tylko ja i moi dwaj młodsi bracia."
"A ile ty masz latek?"
"Pięć."
"A gdzie mieszkasz?"
"W Dorożkach."
"W tych Dorożkach blisko rzeki Narwi, tak?"
"Tak."
"A jaki numer domu?"
"Trzydzieści."
"Czy znasz numer telefonu, z którego dzwonisz?"
"Ja dzwonię z domowego, bo nie mam jeszcze swojego telefonu."
"Czyli babcia jest chora, upadła i leży, tak?"
"Tak. I się trzęsie."
"A jak się nazywasz?"
"Rozalka Bagińska. My mamy dwa domy, w jednym mieszka tato, a w drugim babcia."
"A nie możesz pójść do sąsiada, żeby on babci pomógł?"
"Nie. Bo my jesteśmy zamknięci na klucz."
"Dobrze. To my zaraz przyjedziemy i pomożemy twojej babci."
"Do widzenia."

Minutę później:
Dyżurny: "Straż pożarna słucham."
Rozalka: "Bo ja sobie przypomniałam, że ja dla pana źle numer podałam. Trzydzieści jeden, a nie trzydzieści."
"Dobrze, już zaraz jedziemy."
"Dziękuję, do widzenia."
"Do widzenia."