W nocy z niedzieli na poniedziałek kobieta wyszła z domu, zostawiając śpiących męża i starsze dziecko. Nowo narodzonego synka w nosidełku włożyła do auta. Potem pojechała nad Wisłę. Tam skoczyła z mostu.

Gdy wydostała się z wody, w przemoczonym ubraniu poszła na policję. Opowiedziała o tym, co zrobiła. Płetwonurkowie przeczesali rzekę w poszukiwaniu chłopczyka, ale do dziś nie znaleźli ciała.

30-latka przyznaje się do winy. Mówi, że zamierzała popełnić samobójstwo, ale jej wyjaśnienia są dość niezrozumiałe. Dlatego kobietę zbada psychiatra. Joanna K. została już tymczasowo aresztowana na trzy miesiące.