Strażnik Damian C. mógł strzelać do policjantów i aresztanta z premedytacją. Jego głównym celem był zatrzymany Tomasz Ch. Informacje, które mężczyzna miał przekazać śledczym, miały zdemaskować gang złodziei naczep - twierdzi policyjny informator "Dziennika Łódzkiego". "Mam poważne podejrzenia, że za pieniądze zobowiązał się zabić aresztowanego, by zamknąć usta wszystkim, którzy chcieliby pomóc rozpracować mafię naczepową" - powiedział gazecie.
Informacje te potwierdza rzeczniczka łódzkiej policji, Magdalena Zielińska. Jak mówi, aresztant miał zostać dowieziony do prokuratury w Pabianicach. Prowadzone przez pabianicką prokuraturę śledztwo, przy którym pracowali zastrzeleni policjanci, dotyczy grupy przestępczej, która kradła i legalizowała naczepy do samochodów ciężarowych. Według policji, grupa ukradła naczepy wraz z ładunkiem o wartości kilku milionów złotych.
Złodzieje wyszukiwali pozostawione na parkingach naczepy, podpinali je do swojej ciężarówki, i odjeżdżali. Skradzione naczepy trafiały do legalnie działających firm transportowych lub remontowych, gdzie były legalizowane na podstawie dokumentów innych wyeksploatowanych już naczep.
W zeszły poniedziałek trzej policjanci z sekcji do walki z przestępczością samochodową komendy w Łodzi przyjechali do aresztu w Sieradzu po aresztanta. Kiedy nieoznakowany radiowóz wyjeżdżał z więzienia, 28-letni strażnik Damian C. ostrzelał pojazd z broni automatycznej. Na miejscu zginęli dwaj policjanci. Trzeci zmarł w szpitalu.
Strażnikowi grozi dożywocie.