Wszystkich ludzi udało się wyprowadzić w kilkanaście minut. Mundurowi natychmiast pobiegli do znajdującego się w tym bloku mieszkania desperata. Wyważyli drzwi. Nie mieli pojęcia, co zastaną w środku. 54-latek powiedział tylko, że zostawił w domu urządzenie, które spowoduje wybuch gazu - relacjonuje dziennikowi.pl Łukasz Czyż z olkuskiej policji. Okazało się, że mężczyzna nie żartował.

Reklama

W kuchni policjanci znaleźli podłączoną do prądu grzałkę i rozsypane zapałki. Gaz był włączony, a drzwi i okna - uszczelnione. Do grzałki podłączony był włącznik czasowy, by - po rozgrzaniu się i podpaleniu zapałek - gaz wybuchł ok. godz. 7.15.

Policyjni pirotechnicy przeszukują jeszcze należącą do mężczyzny piwnicę. Sprawdzają, czy nie ma w niej żadnych urządzeń, które mogłyby spowodować wybuch. Desperat został zatrzymany. Zostanie przesłuchany. Za to, co zrobił, grozi mu dziesięć lat za kratami.