Propozycja europosłów nie jest nowością. Agenci ochrony latają w samolotach izraelskich linii lotniczych. Od roku 2003 uzbrojeni po zęby antyterroryści podróżowali też we wszystkich samolotach lecących do Stanów Zjednoczonych. Teraz podobne rozwiązania będą mogły wprowadzać rządy państw Unii Europejskiej. Będą mogły, bo rozporządzenie PE nie nakłada obowiązku, a jedynie proponuje, by loty odbywały się pod specjalnym nadzorem powietrznych szeryfów. Decyzję podejmie rząd każdego z państw po konsultacji z urzędem odpowiedzialnym za bezpieczeństwo lotnictwa.
Polska wyprzedziła unijne rozporządzenie. Akt prawny zezwalający na udział uzbrojonych funkcjonariuszy w lotach cywilnych przygotował poprzedni szef MSWiA Ludwik Dorn. Ustalono, że podczas lotów podwyższonego ryzyka warty ochronne w samolotach pełnić będą specjalnie wyszkoleni funkcjonariusze Straży Granicznej. "Okazuje się, że o bezpieczeństwie samolotów pasażerskich pomyśleliśmy wcześniej niż Unia" - mówi Katarzyna Krasnodębska, rzeczniczka Urzędu Lotnictwa Cywilnego. "Na szczęście, jak dotąd, nie było potrzeby ich wykorzystywania".
Straż Graniczna zdążyła już wyszkolić specjalnie wybranych funkcjonariuszy. Informacje o tym, ilu ich jest, jaką dysponują bronią, są tajne. Wiadomo, że byli rekrutowani m.in. spośród policyjnych antyterrorystów i wojskowych komandosów.
"Zdarzało się, że ludzie z policyjnych czy wojskowych jednostek specjalnych dowiadywali się, że tworzymy oddziały skymarshalli i przechodzili do nas" - mówi ppłk Wojciech Zacharjasz, rzecznik Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej. I ujawnia, że kandydaci do pełnienia wart ochronnych przeszli długie i ciężkie szkolenia w najlepszych ośrodkach w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej. "Zajęcia antyterrorystyczne, szkolenia psychologiczne, motywacyjne, a nawet elementy aktorstwa" - wylicza ppłk Zacharjasz. Dlaczego aktorstwo? Dlatego, że ochroniarze pełnią służbę incognito. A im trudniejsza jest misja, tym więcej tajniaków wchodzi do samolotu.
Kiedy dostaną rozkaz wejścia na pokład, muszą udawać zwykłych pasażerów. A nie jest to łatwe, bo mają ze sobą sporo sprzętu. W podstawowym wyposażeniu są co prawda tylko pistolet, kajdanki, latarka i system identyfikacyjny, ale jeżeli zagrożenie jest większe, funkcjonariusze mogą zabrać ze sobą także tarczę kuloodporną czy pałkę teleskopową. I wszystko to ukryć tak, żeby nie rzucało się w oczy, bo wartownicy mogą się ujawnić tylko w momencie najwyższego zagrożenia bezpieczeństwa samolotu i życia pasażerów. "Aktorstwo się przydaje, bo poza środkami łączności elektronicznej oni porozumiewają się też ustalonymi gestami" - mówi ppłk Zacharjasz.
Funkcjonariuszy, którzy mogą pełnić warty ochronne, ma każde polskie lotnisko pasażerskie. Choć jeszcze nigdy nie zostali użyci, w każdej chwili są gotowi do akcji. Decyzję o tym, że są potrzebni podejmuje prezes Urzędu Lotnictwa Cywilnego. - On na bieżąco dostaje informacje od wszystkich naszych służb wywiadowczych, analizuje je i jeśli uzna, że którykolwiek z lotów może być zagrożony, informuje o tym komendanta Straży Granicznej, a ten wydaje rozkaz - mówi Paweł Witkowski, naczelnik Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego MSWiA. - Miejmy nadzieję, że taki rozkaz nigdy nie padnie.
Parlament Europejski przyjął rozporządzenie umożliwiające wprowadzanie na pokłady samolotów uzbrojonych funkcjonariuszy ochrony. Nowy przepis to kolejna sposób na walkę z zagrożeniem terrorystycznym - pisze DZIENNIK.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama