Rozporządzenie jest już gotowe i czeka na podpis ministra obrony narodowej. Wynika z niego, że armia machnie ręką nie tylko na rzesze kiepsko wykształconych Polaków, ale i na dziesiątki tysięcy tegorocznych absolwentów szkół wyższych. Zgodnie z art. 1 rozporządzenia absolwenci uniwersytetów czy politechnik, którzy zaczęli studia w 2002 roku, mogą już spać spokojnie. Automatycznie zostaną przeniesieni do rezerwy.
"Chodzi o to, by absolwenci mogli na spokojnie planować sobie dalszą karierę. Do tej pory nie mogli, bo podjętą właśnie pracę mogło przerwać im wojsko. Ponadto absolwent łatwiej dostanie teraz kredyt, bo będzie miał uregulowany stosunek do służby wojskowej" - tłumaczy płk Wojciech Ozga, rzecznik sztabu generalnego.
Nowością jest też to, że do wojska nie pójdzie młodzież, która zaciągnęła się do pracy w Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Do tej pory podobne zwolnienie dotyczyło jedynie młodych policjantów, strażaków i strażników granicznych.
Armia rezygnuje z poboru setek tysięcy ludzi, bo nie ma pieniędzy, by płacić im żołd i miesiącami szkolić na poligonach. Ponadto trzymanie takiej rzeszy ludzi w koszarach nie ma sensu. W dzisiejszych czasach inaczej prowadzi się wojny niż jeszcze 50 lat temu. Na polu walki nie stają przeciw sobie wielkie masy ludzi. Teraz walczy się technologią i dobrze wyszkolonymi, małymi jednostkami. Ta taktyka sprawdza się zwłaszcza w dobie walki z terroryzmem.
Armia rezygnuje z poboru setek tysięcy ludzi. Od czerwca nie weźmie w kamasze żadnego mężczyzny, który skończył tylko szkołę podstawową. Spokój będą mieć także studenci. Wojsko będzie powoływało jedynie absolwentów gimnazjów i szkół średnich - wynika z rozporządzenia MON, do którego dotarł dziennik.pl.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama