Co roku z Orlej Perci spada w przepaść kilkoro turystów. Kilkadziesiąt jest ściąganych z grani przez ratowników, bo zsuwając się w skalne szczeliny połamali ręce lub nogi, albo po prostu przecenili siły i nie potrafią zejść. Od kilku lat w środowisku ratowników TOPR toczy się dyskusja, czy Orlej Perci nie należy w ogóle zamknąć dla indywidualnych turystów, a pozwolić wędrować nią tylko zorganizowanym grupkom pod okiem doświadczonego przewodnika. Pomysł jest bardzo kontrowersyjny, bo przecież w góry każdy idzie na własne ryzyko, a ich piękno polega właśnie na tym, że są trudne i nieprzewidywalne.

Reklama

Chcąc pogodzić interesy zwolenników i przeciwników zamykania Orlej Perci dyrekcja TPN wprowadziła ograniczenie: jeden kierunek na odcinku od Zawratu do Koziej Przełęczy. Wczoraj przepisy obowiązywały pierwszy dzień. "Na szlaku jest niewielu turystów i przejście Orlą Percią na razie odbywa się sprawnie. Ruch zacznie się w połowie lipca. Dlatego już teraz ruszamy z akcją informacyjną " - mówi Paweł Skawiński, dyrektor TPN. "To pilotażowa akcja. Chcemy zobaczyć, jak ograniczenie będzie funkcjonowało. Jeśli się sprawdzi, odcinek jednokierunkowy zostanie przedłużony do Koziego Wierchu" - zapowiada Skawiński.

Jak będzie z egzekwowaniem przepisu? Na początek pojawią się wolontariusze, którzy będą obserwować ruch i informować ludzi o zmianach. Nie będą karać. W górach mogą się zdarzyć nieprzewidziane sytuacje, np. nadchodzi burza albo ktoś źle się poczuł i musi zawrócić. Restrykcyjne trzymanie się paragrafu byłoby wręcz zgubne. "Jeśli turysta w połowie drogi musi się cofnąć do Zawratu, to nie ma problemu" - mówi Jan Krzysztof, naczelnik TOPR. "Ale nie wolno tego nadużywać, ludzie powinni zrozumieć, że tutaj chodzi o ich bezpieczeństwo."

TPN rozważa także zamontowanie w najbardziej niebezpiecznych miejscach Orlej Perci liny do samoasekuracji. "Takie rozwiązanie jest stosowane we Włoszech i w Austrii. Turyści wyposażeni w uprzęż wspinaczkową przypinaliby się do liny i czuli bezpiecznie" - mówi Irena Rubinowska, przewodniczka tatrzańska i organizatorka zbierania podpisów pod apelem w tej sprawie, pod którym podpisało się już ponad 4,7 tys. osób.

Reklama