Jak pisał wcześniej DZIENNIK, śmiertelną ofiarą pomylonego leku jest 75-letni Bernard S. z woj. świętokrzyskiego. Mężczyzna chorował na astmę. Z trudem łapał oddech. Pomóc miał mu corhydron. Podane przez pielęgniarkę w przychodni lekarstwo okazało się jednak śmiertelną trucizną.
To, że pacjent zmarł, ponieważ zażył pomylony medykament, potwierdza oficjalna już opinia biegłych z Katedry i Zakładu Farmakologii Doświadczalnej i Klinicznej Akademii Medycznej w Lublinie. Ekspertyzy dotyczące tego i 16 innych podobnych - cudem niezakończonych tragedią przypadków - oznaczają przełom dla sprawy, która jesienią ubiegłego roku wstrząsnęła całą Polską. Są dowodem, że koszmarna pomyłka leków w fabryce Jelfy miała tragiczne skutki. Opinia umożliwia pokrzywdzonym wystąpienie na drogę sądową wobec jeleniogórskiego zakładu. Taki krok już zapowiedziała rodzina zmarłego Bernarda S.
Prokuratura Okręgowa w Lublinie koordynuje ogólnopolskie śledztwo dotyczące skutków pomyłki leku i dziś poinformowała o gotowych wynikach badań biegłych.
"Na początku mieliśmy aż 600 sygnałów, z których miało wynikać, że osobom podano zamieniony lek. Większość została wykluczona. Te siedemnaście już udokumentowanych przypadków nie budzi wątpliwości. Obraz kliniczny, przebieg, objawy, które wystąpiły u pacjentów, wskazują na to, że faktycznie zaordynowano im lek z ampułki oznaczonej jako corhydron 250. Natomiast jest pewne, że mamy tu do czynienia z suksametonium" - mówi DZIENNIKOWI prokurator Ewa Piotrowska, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie.
Suksametonium to nazwa związku chemicznego będącego głównym składnikiem lekarstwa o nazwie skolina. Właśnie ta substancja znalazła się omyłkowo w fiolkach oznaczonych jako corhydron. Skolina działa jak pavulon - rozluźnia mięśnie, co może prowadzić do śmierci pacjenta przez uduszenie.
Ustalenia śledztwa prowadzonego przez lubelską prokuraturę okręgową będą przekazane do Jeleniej Góry, gdzie prowadzone jest śledztwo w sprawie zamiany leków. To tam będą stawiane ewentualne zarzuty wobec winnych.