"Gdyby pacjent dostał taką strzykawką zastrzyk dożylny, mógłby umrzeć" - mówi prof. Zbigniew Fijałek, dyrektor Narodowego Instytutu Leków. "Strzykawki muszą być jałowe. Nie może być w nich żadnych zanieczyszczeń" - tłumaczy.
Strzykawki BD Discardit II z wadliwej serii 0607186 trafiły do co najmniej 150 odbiorców w Polsce. Dopiero dziś, po pytaniach DZIENNIKA, Urząd Rejestracji Leków ogłosił, że producent jednorazowych strzykawek, firma Becton Dickinson, wycofa je ze szpitali.
Podejrzane zanieczyszczenia wewnątrz strzykawki zauważyła pielęgniarka z oddziału okulistycznego szpitala w Radomiu już w grudniu 2006 r. Jak się okazało, trefnych strzykawek jest więcej.
"Najpierw myślałam, że to farba ze znakowania strzykawek" - mówi Marzena Barwicka, kierowniczka Działu Zamówień Publicznych i Zaopatrzenia radomskiego szpitala. "Zwróciliśmy większość dystrybutorowi, a kilka przekazaliśmy prokuraturze do badań" - dodaje.
Opinia biegłych, do których zwróciła się prokuratura, została wydana dopiero po ponad pół roku - 20 lipca. Jest porażająca: "stwierdzono fragmenty owadów i ciemnego pyłu, brak jałowości".
Przez ten czas nikt jednak nie wpadł na pomysł, aby powiadomić nadzór farmaceutyczny i inne szpitale. Nie zrobił tego ani producent, ani dystrybutor, ani prokuratura, ani radomski szpital.
Ten ostatni oddał dystrybutorowi kilkadziesiąt tysięcy strzykawek. Jak ustalił DZIENNIK, były to strzykawki z serii 0607186, 06022444, 0603266 i 0607297. Są podejrzenia, że zanieczyszczone mogę być również inne serie.
Więcej o gigantycznej aferze ze strzykawkami w jutrzejszym wydaniu DZIENNIKA.
Setki tysięcy skażonych strzykawek trafiły do polskich szpitali – ustalił DZIENNIK. Były zabrudzone resztkami owadów i czarnym pyłem. Takie zanieczyszczenia mogą wywołać sepsę i doprowadzić do śmierci pacjenta. Nie wiadomo na razie, czy ktoś z tego powodu ucierpiał.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama