Polscy oficerowie po raz drugi obejmą stanowiska w dowództwie afgańskiej misji. NATO zaplanowało, że wojskowi z Wielonarodowego Korpusu Północ - Wschód w Szczecinie pojadą tam w 2010 roku - dowiedział się DZIENNIK. Tym razem mają szansę na najwyższe stanowiska.

Pierwsza grupa oficerów szczecińskiego korpusu skończyła właśnie półroczną misję w dowództwie NATO w Kabulu. W weekend wróciła do kraju. Łącznie było w niej 164 wojskowych z dziewięciu krajów, wśród nich aż 68 Polaków. Wiele wskazywało, że będzie to pierwsza i jednocześnie ostatnia zmiana w dowództwie, w której Polacy są tak licznie reprezentowani, nasi oficerowie całkowicie straciliby więc wpływ na kierowanie natowską misją.

Według naszych informacji, oficerowie ze Szczecina mają jednak zostać wysłani do Kabulu po raz kolejny. "NATO zaplanowało wyjazd szczecińskiego korpusu w styczniu 2010 roku" - mówi nam gen. broni Zdzisław Goral, dowódca Wielonarodowego Korpusu Północ - Wschód w Szczecinie. "Na razie to tylko przymiarki, ostateczna decyzja nie została jeszcze podjęta" - zaznacza.

Klamka zapadnie na szczeblu politycznym: ministrów obrony państw NATO. Najprawdopodobniej ze Szczecina pojedzie do Afganistanu, tak jak ostatnio, około 160 oficerów, w tym blisko 70 Polaków. W rękach polityków spoczywa decyzja, jakie stanowiska Polacy dostaną. Czy lepsze niż do tej pory?

68 oficerów, którzy właśnie wrócili do kraju, miało wpływ na przebieg misji w dziedzinie logistyki, rozpoznania i łączności - kluczowe decyzje o użyciu żołnierzy w operacjach podejmował jednak kto inny. Misją ISAF dowodzi bowiem Amerykanin, zastępują go Brytyjczyk, Holender i Amerykanin.

"2010 rok byłby przełomem, gdyby polski generał przejął dowództwo całej misji NATO liczącej 35 tys. żołnierzy, tak jak to planowano w 2005 i 2006 roku. Przełomem byłoby nawet to, gdybyśmy mieli w Afganistanie zastępcę takiego dowódcy lub szefa sztabu. Na razie do działań w Afganistanie wysłaliśmy 1200 żołnierzy, czyli piąty co do wielkości kontyngent, a nie mieliśmy w ścisłym dowództwie żadnego generała" - mówi komandor por. Artur Bilski, rzecznik Wielonarodowego Korpusu Północ - Wschód.

Nieoficjalnie mówi się, że Polska straciła w 2006 roku szansę dowodzenia całą misją po tym, jak w połowie zeszłego roku Amerykanie zdecydowali, że połączą - w jedną - dwie misje afgańskie: amerykańską antyterrorystyczną Enduring Freedom i natowską ISAF. Po połączeniu stanowiska dowódcze przejęli Amerykanie.

"Oni dowodzenia tak łatwo nie odpuszczą" - studzi zapał gen. dyw. Bolesław Balcerowicz, profesor Uniwersytetu Warszawskiego. Nadal możemy jednak w Afganistanie współdowodzić. "W tym kraju mamy do czynienia ze złożoną operacją wielonarodową, sztab musi składać się z wielu nacji. Nie ulega wątpliwości, że polska reprezentacja w dowództwie ISAF powinna być mocniejsza. Myślę, że politycy powinni powalczyć o najwyższe stanowiska dla Polaków" - dodaje prof. Balcerowicz.