Prokurator rejonowy w Bytomiu Artur Ott poinformował PAP w środę, że śledztwo prowadzone jest pod kątem nieumyślnego spowodowanie śmierci człowieka, za co może grozić kara od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia.
Jak informowała we wtorek policja, do tragedii doszło ok. godz. 16 przy ul. Rajskiej, gdzie trwają prace związane z ocieplaniem budynków. Robotnicy na skwerze między kamienicami postawili barak, w którym trzymają narzędzia. Do baraku, ogrodzonego metalowym płotem, doprowadzono kabel elektryczny zawieszony na wysokości ok. 3 metrów.
We wtorek po południu na skwerze bawił się chłopiec. Był tam razem z ojcem. Jak relacjonowali policjanci, kabel doprowadzający prąd do baraku najprawdopodobniej miał przebicie i dotykał metalowego ogrodzenia, powodując, że było ono pod napięciem.
Chłopczyk został porażony, gdy dotknął płotu. Na ratunek 7-latkowi przybiegł jego ojciec; on także został niegroźnie porażony prądem. Mężczyzna zaczął reanimować syna, później akcję kontynuowali pracownicy pogotowia. Próba ratowania życia dziecka trwała blisko godzinę.
Według informacji prok. Otta, czynności na miejscu wypadku zakończono już we wtorek. W najbliższych dniach przesłuchiwani będą świadkowie, pracować będzie też biegły w sprawach elektryczności. Śledztwo będzie zmierzało m.in. ku ustaleniu czy winne nieumyślnego spowodowania śmierci dziecka są osoby odpowiedzialne za zabezpieczenie placu budowy.