Mariusz Sokołowski z Komendy Głównej Policji przyznał w rozmowie z Polsat News, że ciężarówka jechała z prędkością 60 km/h. Wciąż nie wiadomo, jak szybko jechał bus. Prowadzący ciężarówkę - jedyny uczestnik wypadku, który przeżył - relacjonował policjantom, że "bus pędził". O tym, że zginęło 18 osób, mężczyzna dowiedział się dopiero w szpitalu. Na razie nie można go przesłuchać, jest w szoku.

Reklama

Kilka sekund po wypadku na miejscu tragedii była młoda kobieta, której wujek był kierowcą busa. "Poszłam tam i zobaczyłam te wszystkie ciała. Nie mogłam podejść do kierowcy, bo z tamtej strony przez szybę wystawały ciała dwóch chłopaków. Krzyczałam, nie mogłam. Coś okropnego. Okropny widok" - opowiadała w rozmowie z TVN24. Relacjonowała też, że kierowca ciężarówki o własnych siłach wyszedł z auta. Był cały zakrwawiony. Mówił, że bus na niego wjechał.

Wstrząsające są także relacje strażaków i policjantów, którzy pojawili się na miejscu tragedii krótko po wypadku. Szybko zrozumieli, że właściwie nie ma kogo ratować. "Strażacy mogli zrobić tylko jedno. Wyważyć tylne drzwi i wyciągać kolejne osoby. Lekarz, poza dwoma pasażerami, sukcesywnie stwierdzał zgony. Takiego wypadku nie widziałem" - przyznał w rozmowie z TVN24 starszy brygadier Gustaw Mikołajczyk, komendant mazowieckiej straży.

Nadal nie ma pełnej listy ofiar

Wciąż nie ma także pełnej listy ofiar wtorkowego wypadku busa, w którym zginęło 18 osób. Policja weryfikuje dane dotyczące pasażerów busa - poinformowała Barbara Stępień z policji w Opocznie (Łódzkie). W środę w Warszawie ma się odbyć identyfikacja ofiar wypadku.

Reklama

Ofiary wypadku, do którego doszło w Nowym Mieście nad Pilicą w woj. mazowieckim, prawdopodobnie pochodziły z powiatu opoczyńskiego. Byli to pracownicy sezonowi, jadący na zbór jabłek.



"Staramy się potwierdzać informacje dotyczące ofiar. Policjanci jeżdżą do rodzin, których członkowie mogli zginąć w tym wypadku. Z listy, którą mieliśmy, kilka osób nie jechało tym busem. Rodzinom ofiar oferujemy pomoc psychologiczną" - powiedziała Stępień.

Dodała, że prawdopodobnie właścicielem busa był jego kierowca, który również zginął w wypadku. Bus był na numerach rejestracyjnych z Drzewicy koło Opoczna.

Reklama

Burmistrz Drzewicy Janusz Reszelewski zaproponował rodzinom ofiar pomoc w organizacji wyjazdu do Warszawy, gdzie w środę w południe ma się odbyć identyfikacja osób, które zginęły w wypadku. Zapowiedział też, że rodziny ofiar z jego gminy będą mogły liczyć m.in. na pomoc przy organizacji pochówku swoich bliskich.

Do katastrofy doszło po godz. 6 tuż za Nowym Miastem nad Pilicą w pow. grójeckim (Mazowieckie), na drodze wojewódzkiej nr 707, przy zjeździe na Rawę Mazowiecką; zderzyły się tam czołowo volkswagen transporter z ciężarowym volvo. Transporterem jechało 18 osób. 16 zginęło na miejscu, dwie zmarły w szpitalu. Kierowca volvo jest lekko ranny, przebywa w szpitalu.

Bus - według policjantów - nie był przystosowany do przewożenia tak dużej liczby osób. Pasażerowie nie byli przypięci pasami, siedzieli na prowizorycznych siedziskach, skrzynkach i deskach. Do wypadku doszło prawdopodobnie, gdy bus wyprzedzał inne auto.