We wcześniejszej rozmowie, powołując się na przepisy konwencji chicagowskiej, Klich nie chciał ujawnić, czego dotyczą jego uwagi. "Ta informacja jest poufna" - powiedział akredytowany przedstawiciel Polski przy MAK. Pytany jednak, czy wątpliwości jest wiele, powiedział: "Jeśli raport MAK-u liczy 210 stron, a tylko moje uwagi to 40 stron - to proszę sobie odpowiedzieć na te pytania. Chyba tu nie ma czego komentować".

Reklama

Wieczorem w TVN24 Klich powiedział, że przekazał 46 stron "zasadniczych" uwag i jeden załącznik; jest tam wymienionych 12 uwag i ponad 20 okoliczności, które sprzyjały wypadkowi. "Jest trochę tych zastrzeżeń. Trudno to wyceniać, czy to dużo, komisja pana (Jerzego) Millera ma sto stron uwag" - dodał.

Zaznaczył, że jego uwagi dotyczą głównie "obszarów organizacyjnych", zarówno po stronie polskiej, jak i rosyjskiej. Ocenił też, że po stronie polskiej te proporcje są "nieco większe".

Pytany o status lotu z 10 kwietnia, Klich powiedział, że "trudno mówić, że etap lotu, kiedy samolot był już pod kontrolą lotniska w Smoleńsku, był lotem cywilnym", m.in. dlatego, że rosyjscy kontrolerzy lotu nie mieli cywilnych uprawnień, a samo lotnisko nie jest dopuszczone do lotu międzynarodowego. "Ostatni etap (lotu) był prowadzony w oparciu o przepisy wojskowe" - zaznaczył. Odniósł się w ten sposób do wypowiedzi szefa MSWiA, który powiedział, że Rosjanie nie stosują terminologii: lot cywilny - lot wojskowy, a mówią jedynie o "lądowaniu na wojskowym lotnisku".

Klich powiedział, że wśród dokumentów, których strona polska nadal nie otrzymała od Rosjan są te, które dotyczą organizacji i zasad działania służb kierowania lotami na lotnisku w Smoleńsku. "Mamy pewne fragmenty dokumentów, ale żeby odnieść się do działania służb, trzeba mieć całość. Ja, jako akredytowany, tego nie otrzymałem. Nie wiem, czy otrzymała komisja ministra Millera" - powiedział.



"Uwagi (do raportu) zawsze można przedstawić. Należy się zastanowić, czy na tym etapie wiedzy również strona rosyjska powinna zakończyć badania, bo o ile wiem, pewne fragmenty nie zostały jeszcze odczytane, ani z rozmów w kabinie załogi, ani na stanowisku dowodzenia" - dodał Klich.

Reklama

Pytany o to, czy dziś podpisałby się pod raportem MAK, powiedział, że "byłaby pewna szansa podpisu", ale wcześniej musiałby on zostać "dość mocno" uzupełniony.

Także we wtorek Klich potwierdził informację "Naszego Dziennika", że został zaproszony do Parlamentu Europejskiego przez prof. Ryszarda Legutkę. Mówił, że prawdopodobnie nie pojedzie, bo wyjazd taki uzależniony jest od zgody jego przełożonego ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka, której na razie nie dostał. Poinformował, że nawet gdyby wyjechał, nie informowałby europosłów o swoich wątpliwościach dotyczących projektu raportu MAK.

Pod koniec ubiegłego tygodnia rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak powiedziała, że jest już gotowy szkic opinii polskiej komisji wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej do projektu raportu MAK w tej sprawie.

Projekt dotyczący przyczyn katastrofy Tu-154 został przekazany Polsce 20 października. MAK sformułował w nim 72 wnioski dotyczące pośrednich i bezpośrednich przyczyn katastrofy smoleńskiej oraz siedem rekomendacji dla cywilnych służb lotniczych.