Polski przedstawiciel akredytowany przy MAK nie chciał ujawnić żadnych szczegółów spotkania. "Wszystkie tematy, które zostały poruszone są poufne" - dodał w rozmowie z PAP.
Wieczorem w Polsat News Klich powiedział, że raport MAK wyklucza zamach jako przyczynę katastrofy. Także sam Klich jest pewien, że "zamachu nie było". Mówiąc o sytuacji w lotnictwie wojskowym, Klich podkreślił, że skoro nie ma w nim symulatorów lotów na Tu-154, to piloci "nie mogą przetrenować sytuacji ekstremalnych". Klich podkreślił, że żaden pilot cywilny "nie podjąłby takiego ryzyka", gdyż generalnie latają oni bezpieczniej, co wynika m.in. z przepisów międzynarodowych lotnictwa cywilnego.
Rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak (minister Jerzy Miller przewodniczy pracom polskiej komisji - PAP) powiedziała, że członkowie komisji zapoznają się z materiałem, który przekazał im Klich. Ponownie też zapewniła, że polska komisja dotrzyma terminu i przekaże stronie rosyjskiej swoje stanowisko i wnioski do 19 grudnia. Jak dodała, zgodnie z konwencją chicagowską Rosja będzie musiała opublikować tę opinię razem ze swoim raportem końcowym.
Projekt MAK dotyczący przyczyn katastrofy Tu-154 z 10 kwietnia został przekazany Polsce 20 października. MAK sformułował w nim 72 wnioski dotyczące pośrednich i bezpośrednich przyczyn katastrofy smoleńskiej oraz siedem rekomendacji dla cywilnych służb lotniczych.
Polska komisja, która również wyjaśnia okoliczności tej tragedii, już w ubiegłym tygodniu przygotowała szkic opinii do raportu MAK. Jak mówił PAP Miller polskie stanowisko będzie liczyć ok. 100 stron a jego końcowe redagowanie powinno potrwać ok. 10 dni. Stanowisko Polski zostanie następnie rozpatrzone przez Komisję Techniczną MAK. Przepisy nie narzucają jednak MAK żadnych terminów, w jakich powinien on ustosunkować się do ewentualnych zastrzeżeń strony polskiej.
We wtorek Klich przekazał polskiej komisji swoje uwagi do raportu. Jak poinformował, materiał liczy w sumie 46 stron; zawiera 12 uwag i opis okoliczności, które sprzyjały wypadkowi.
Pułkownik od początku nie chciał jednak ujawniać żadnych szczegółów dotyczących swoich wątpliwości. Pytany, czy jest ich wiele, powiedział jedynie, że "skoro raport MAK liczy 210 stron, a tylko jego uwagi ok. 40 stron - to chyba nie ma czego komentować".
W wywiadzie opublikowanym w środę na stronach "Wirtualnej Polski" Klich powiedział, że z jego analizy wynika, "iż więcej błędów popełniła strona polska". Zastrzegł jednak, że nie może powiedzieć w ilu procentach wina leżała po jednej czy drugiej stronie. Ubolewał też nad tym, że nie wszystkie fragmenty rozmów w kabinie pilotów i na stanowisku dowodzenia zostały odczytane.
Klich uznał też, że polska komisja zbyt szybko pracuje nad raportem w sprawie katastrofy smoleńskiej, a współpraca między nim a komisją "przebiegała nieprofesjonalnie". Dodał, że słyszał, "iż jedna z osób z otoczenia premiera kazała go izolować". Zdaniem pułkownika efektem tego mogło być skreślenie go z listy wykładowców Wyższej Szkoły Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie.