Strażacy wyciągnęli w czwartek z Wisły samochód dostawczy, który 10 grudnia zsunął się z promu rzecznego łączącego Nowy Korczyn (Świętokrzyskie) z miejscowością Borusowa (Małopolska). W środku nie było kierowcy.

Reklama

Jak poinformował PAP oficer prasowy policji w Busku-Zdroju (Świętokrzyskie) Marcin Ciszek, policyjni technicy dokonują oględzin pojazdu. W akcji wyciągania auta, która trwała kilka godzin, uczestniczyli płetwonurkowie oraz holownik rzeczny.

Samochód odnaleziono w środę. Znajdował się pod wodą, 300 m od przeprawy promowej. W lokalizacji auta pomagali strażacy z Augustowa, którzy dysponowali specjalistycznym sprzętem.

Policja prowadzi dochodzenie dotyczące narażenia 30-letniego kierowcy - mieszkańca Małopolski - na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia.

Do wypadku doszło 10 grudnia wieczorem, gdy prom przepływał z lewego brzegu rzeki w woj. świętokrzyskim na prawy w woj. małopolskim. Po przepłynięciu kilku metrów od brzegu, dostawcze iveco zaczęło staczać się z promu do wody. Według wstępnych ustaleń kierowca próbował zatrzymać auto i razem z nim wpadł do wody. Poszukiwania mężczyzny dotychczas nie odniosły skutku.

W dniu wypadku rzekę przez kilka godzin - mimo ciemności, zimna i padającego śniegu - przeszukiwali z dwóch łodzi małopolscy i świętokrzyscy strażacy. Pracę ratowników utrudniał silny nurt rzeki i wiatr. Poszukiwania były kontynuowane w kolejnych dniach.