Już we wrześniu Dariusz Lewandowski opowiadał "Gazecie Wyborczej", że chciałby wystawić spektakl w pierwszą rocznicę katastrofy. Na miejsce wydarzenia wybrał Płock, bo z tego okręgu posłanką była Jolanta Szymanek-Deresz, która była wśród 96 ofiar tragedii w Smoleńsku.

Reklama

"Chciałem zabrać widzów w plener, w miejsce podobne do tego, w którym spadł samolot. By poczuli chłód tego poranka, zobaczyli mgłę lub zmokli na deszczu. Dlatego początkowo pomyślałem o amfiteatrze, a potem - już konkretnie o płockim amfiteatrze, w którym pracowałem, który znam i oceniam jako wyjątkowy obiekt" - tłumaczył pomysłodawca.

Teraz nadeszła odpowiedź władz miasta. Odmowna.

"Bo to jest bardzo drogie przedsięwzięcie. Do 450 tys. zł, które mielibyśmy wyłożyć, dochodzą koszty energii, sprzątania w amfiteatrze, zapewnienie noclegu, cateringu przybyłym gościom. Myślę, że łącznie kosztowałoby to nas ponad 500 tys. zł. Poza tym po naszej stronie byłyby zaproszenia, afisze, cała promocja, no i zapełnienie 3,5 tys. miejsc w amfiteatrze" - tak wyjaśnia decyzję samorządu wiceprezydent Płocka Roman Siemiątkowski.

Lewandowski, który wspominał o możliwym udziale w przedsięwzięciu Zbigniewa Preisnera i Stanisława Sojki, jest rozżalony.

"Odniosłem wrażenie, że władze miasta nie chcą po prostu partycypować w kosztach tego wydarzenia. A przecież kwota była i tak niewielka. Przedsięwzięcie zamknęłoby się w 1,5 mln zł, większą część pokryłaby Telewizja Polska" - przekonuje reżyser.

Dariusz Lewandowski dodaje, że koncert i tak się odbędzie. Najprawdopodobniej w Teatrze Wielkim w Warszawie.