Jak powiedział wiceszef gabinetu prezydent miasta Jarosław Jóźwiak, oznacza to, że podjęte wówczas decyzje nie są w myśl obowiązujących przepisów uchwałami rady dzielnicy i nie mają żadnej mocy prawnej. Jóźwiak zaznaczył, że ratusz zajmie ostateczne stanowisko w tej sprawie, gdy wyjaśnienia złoży przewodnicząca praskiej rady - zdaniem części radnych odwołana ze stanowiska - Elżbieta Kowalska-Kobus (PO).

Reklama

W poniedziałek przewodnicząca Elżbieta Kowalska-Kobus (PO) po raz kolejny ogłosiła bezterminową przerwę w obradach. Wskutek tego nie rozpoczęła się kolejna zaplanowana na ten dzień sesja nadzwyczajna, na której posiadający większość radni opozycji (PiS, Praskiej Wspólnoty Samorządowej i jeden radny wybrany z list PO) planowali odwołać zarząd dzielnicy powołany przez prezydent miasta na początku stycznia.

Gdy radni PO i SLD opuścili ratusz, opozycyjni radni wznowili obrady. Ze stanowisk odwołali przewodniczącą rady, a następnie burmistrza dzielnicy i jego zastępców.

Jak przekonują radni PiS i PWS, obrady odbyły się zgodnie z prawem. W ich ocenie prawo do prowadzenia zwołanych na ten dzień obrad dał im statut dzielnicy. Mówi on, że w sytuacji, gdy przewodniczący jest nieobecny i nie wyznaczył osoby do pełnienia swoich obowiązków, wykonuje je najstarszy wiekiem wiceprzewodniczący lub radny. W tym przypadku był to Jacek Wachowicz (PWS), którego chwilę potem radni wybrali na nowego przewodniczącego. Radni podkreślają też, że za odwołaniem Kowalskiej-Kobus i zarządu głosowało 12 osób, czyli większość z 23-osobowej rady dzielnicy.

Jak powiedział Jóźwiak, w tym wypadku zapisanej w statucie dzielnicy nieobecności przewodniczącej, która upoważniłaby radnych do samodzielnego prowadzenia obrad, nie można rozumieć jako zwykłej nieobecności na sali obrad. W jego ocenie dotyczy to tylko sytuacji losowych, np. gdyby przewodniczący rady zaginął bez wieści.

Podobna sytuacja wydarzyła się na Pradze-Północ w poprzedniej kadencji samorządu. Spory kompetencyjne trwały wówczas kilka lat. Po myśli ratusza ostatecznie rozstrzygnął je sąd, który uznał, że radni nie mieli prawa wznowić sesji przerwanej przez jej przewodniczącą.



Reklama

Wtedy sesja została wznowiona przez radnego seniora. Skutek był taki, że na początku ub. r. radni musieli wznowić sesję sprzed trzech lat i jeszcze raz podjąć ponad 160 uchwał, które od tego czasu zdążyła podjąć nielegalnie działająca rada.

Sesję nadzwyczajną, która była kontynuowana w poniedziałek, przewodnicząca przerywała już kilkakrotnie. W ocenie miejskich prawników, dopóki ta sesja nie zostanie dokończona, nie może odbyć się kolejna, na której radni PiS i PWS planują powołać na stanowisko burmistrza Jacka Sasina - b. wojewodę mazowieckiego i b. wiceszefa kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

Prascy radni już raz wybrali Sasina na burmistrza. Stało się to na zwyczajnej sesji pod koniec grudnia ub.r. Zaraz po tej decyzji Kowalska-Kobus sesję przerwała i nie wznowiła jej do dziś. To uniemożliwiło radnym wybór pełnego składu zarządu dzielnicy w wymaganym prawem terminie, zrobiła to więc prezydent miasta.

W myśl obowiązujących przepisów, kontrolę nad działalnością rad dzielnic sprawuje Rada Warszawy za pośrednictwem prezydenta miasta, do którego radni mogą kierować skargi na uchwały podjęte - w ich ocenie - z naruszeniem prawa. Dopiero prezydent może wystąpić do rady miasta o unieważnienie takich uchwał.