Jak poinformował w poniedziałek PAP prokurator rejonowy w Ropczycach Dariusz Brzykowski, podejrzana to 47-letnia Dorota P. Postawiono jej zarzut zaboru 120 tys. zł w celu przywłaszczenia.
W czasie przesłuchania kobieta złożyła obszerne wyjaśnienia i przyznała się do zabrania pieniędzy. Brzykowski dodał, że jej wyjaśnienia są weryfikowane; potem prokuratura wezwie mężczyznę, któremu miała przekazać pieniądze.
Prokuratura nie chce ujawniać szczegółów śledztwa, zasłaniając się jego dobrem. Nie potwierdza ani zaprzecza też doniesieniom prasowym, że mężczyzna po otrzymaniu pieniędzy zniknął z miasta. Przyznaje jedynie, że nie przebywa w miejscu zamieszkania. "Nie wiemy, czy uciekł czy sam się zgłosi. Dlatego nie chcemy ujawniać szczegółów postępowania" - zaznaczył prokurator.
Wiadomo, że mężczyzna poprosił swoją przyjaciółkę o 120 tys. zł. Obiecywał, że odda za dwa dni. Ponieważ Dorota P. nie miała takiej kwoty, wzięła ją z kasy banku. Gdy po kilku dniach zorientowała się, że pieniędzy nie odzyska, powiadomiła kierownictwo placówki. Dzięki pomocy rodziny zwróciła także pieniądze. Jednak - jak wyjaśnił prokurator - do przestępstwa doszło, dlatego postawiono jej zarzut. Kobieta została też zwolniona z banku.
Ze względu na fakt, że Dorota P. sama się przyznała do zabrania pieniędzy, stawia się na wezwania prokuratury i złożyła obszerne wyjaśnienia, śledczy nie zastosowali wobec niej żadnych środków zapobiegawczych. Ich zdaniem nie zachodzi obawa, że podejrzana ucieknie lub będzie mataczyć.