SA oddalił - jako "oczywiście bezzasadną" - apelację obrony od wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie, który w grudniu 2010 r. nieprawomocnie skazał J. W apelacji mec. Stefan Jaworski wnosił o jego uniewinnienie lub o zwrot sprawy do SO. Teraz może jeszcze złożyć kasację do Sądu Najwyższego; adwokat powiedział PAP, że o tym zdecyduje sam J. Prokuratura Apelacyjna w Warszawie, która żądała 5 lat więzienia, nie apelowała, bo "jest skazanie i jest kara". Za postawiony J. zarzut "udziału w działalności obcego wywiadu przeciwko RP" groziło od roku do 10 lat więzienia. Mówił, że jest niewinny.
Proces J., zatrzymanego w lutym 2009 r. przez kontrwywiad Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, był w całości tajny. W uzasadnieniu wyroku SO z 2010 r. sędzia Igor Tuleya ujawnił, że działalność J. (ma polsko brzmiące nazwisko; mieszkał od kilkunastu lat w Polsce) trwała od stycznia 2003 r. Miał regularnie przesyłać do centrali GRU w Moskwie - i odbierać z niej - zaszyfrowane wiadomości, używając do tego sprzętu kryptograficznego wysokiej klasy, który wyglądał jak sprzęt codziennego użytku. Według sędziego "fakty z życiorysu oskarżonego" świadczą, że był "uśpionym agentem", niewykonującym żadnych działań, ale pozostającym w stałej gotowości.
Jak mówił w uzasadnieniu wyroku SA sędzia Paweł Rysiński, sąd ten nie miał żadnych wątpliwości, że ustalenia SO są słuszne. Sędzia dodał, że nie ma znaczenia, jaka była treść 129 połączeń J. z centralą GRU, bo nie miał on zarzutu przekazywania wiadomości obcemu wywiadowi, lecz udziału w nim - a na to jednoznacznie wskazują dowody. "Treść przekazywanych wiadomości nie mogła być nieistotna dla tej służby" - podkreślił Rysiński. Doprowadzony z aresztu J. przyjął wyrok bez emocji.