Prokuratura zarzuca 32-latkowi usiłowanie zabójstwa, usiłowanie rozboju i spowodowanie u pokrzywdzonej choroby realnie zagrażającej jej życiu. Mężczyźnie grozi dożywocie.
Przed sądem Paweł H. przyznał się do rozboju, ale nie do usiłowania zabójstwa. Przekonywał, że do napadu zmusiła go trudna sytuacja życiowa, w jakiej się znalazł. Mówił też, że zażywał dopalacze.
Mężczyzna, który z zawodu jest kelnerem, utrzymuje, że po wyjściu z więzienia, gdzie odsiadywał karę za grzywnę, nie miał gdzie mieszkać. Spał na klatach schodowych i w piwnicy u byłej żony, której miał płacić alimenty na dwoje dzieci. Zaczął pracować - jak mówił - miesiąc przed zdarzeniem, ale otrzymywał tylko niewielkie zaliczki.
"Nie dawałem sobie rady z tym wszystkim. Nie szedłem do kwiaciarni z myślą skrzywdzenia tej pani. Chciałem tylko ją zastraszyć i wziąć pieniądze" - mówił oskarżony. Przyznał, że trzy miesiące przed napadem zaczął brać dopalacze; także w dniu zdarzenia miał je zażyć, żeby zapomnieć o problemach.
"Nie pamiętam zajścia od momentu, gdy zażądałem pieniędzy do chwili, gdy zobaczyłem krew na rękach i się przestraszyłem" - mówił. Przekonywał, że chciał zdobyć pieniądze, żeby "coś zjeść, jak człowiek się przespać, wykąpać i dać byłej żonie pieniądze".
Oskarżony przepraszał pokrzywdzoną, która w procesie występuje jako oskarżyciel posiłkowy. "Wiem, ile pani przeszła, ile mogła doznać cierpień. Nie chciałem zrobić pani krzywdy" - mówił.
Do napadu doszło w sierpniu ub. roku. Kiedy pokrzywdzona została sama w kwiaciarni, pojawił się w niej oskarżony; przyjechał rowerem. Pokrzywdzona pamiętała mężczyznę, bo tydzień wcześniej pytał o wieniec pogrzebowy.
Według prokuratury, Paweł H. poprosił o trzy róże z przybraniem. Kiedy kobieta wyszła zza lady, by przygotować wiązankę, poczuła mocny uścisk dłoni napastnika na lewej ręce. Później została ugodzona nożem w plecy; zaczęła krzyczeć i wzywać pomocy. Upadła na podłogę. Wtedy napastnik usiadł na niej i zadawał kolejne ciosy m.in. w szyję i twarz.
Pokrzywdzona broniła się i krzyczała. Wołanie o pomoc usłyszały osoby znajdujące się na zewnątrz kwiaciarni. Sprawca został spłoszony, a kiedy wybiegł z kwiaciarni, szybko został ujęty przez dwóch mężczyzn, którzy obezwładnili go i zabrali mu nóż.
Okazało się, że napastnik zadał swojej ofierze 20 ran kłutych i ciętych. Kobieta przeżyła dzięki szybko udzielonej pomocy medycznej. Biegli zakwalifikowali obrażenia jako chorobę realnie zagrażającą jej życiu. W śledztwie pokrzywdzona zeznała, że przed zadaniem ciosu w plecy bandyta nie żądał do niej wydania gotówki.
Biegli psychiatrzy po obserwacji podejrzanego uznali, że w chwili zdarzenia był on poczytalny. 32-latek przebywa w areszcie.