Policja ustala szczegółowe okoliczności i poszukuje sprawcy ataku na wiceprezydenta Bytomia Mariusza Wołosza. Po niedzielnym meczu miejscowej Polonii z Wartą Poznań pseudokibic kopnął Wołosza w plecy.
Rzecznik bytomskiej policji aspirant sztabowy Adam Jakubiak powiedział w poniedziałek PAP, że do incydentu doszło u zbiegu ulic Fałata i Strzelców Bytomskich. Wracający z zakupów Wołosz natknął się na liczącą 30-40 osób grupę szalikowców; pseudokibice zaczęli go wyzywać. Jeden z mężczyzn wybiegł z tłumu, podszedł do Wołosza i kopnął go w plecy, doszło też do krótkiej wymiany zdań.
"Wiceprezydenta zaatakował człowiek, który miał na sobie szalik z barwami klubowymi Arki Gdynia (kibice Arki i Polonii są zaprzyjaźnieni - PAP)" - powiedział Jakubiak.
Wołosz wrócił do domu, potem zgłosił się na policję. Od zajścia do zgłoszenia minęła prawie godzina. Policjanci sprawdzili okolicę, ale sprawcy już nie odnaleźli. Teraz będą analizowali zapisy z monitoringu, mają też częściowy rysopis sprawcy.
Dopiero po szczegółowych badaniach lekarskich będzie możliwa kwalifikacja przestępstwa. Zgodnie z Kodeksem karnym, jeżeli obrażenia trwają poniżej siedmiu dni, sprawcę ściga się z oskarżenia prywatnego. Wołosz obawia się, że po kopnięciu w plecy mogła mu się odnowić kontuzja kręgosłupa i czeka go kolejna operacja, a potem długie dochodzenie do zdrowia.
"Na razie nie możemy się wypowiadać, czy było to naruszenie nietykalności, czy też uszkodzenie ciała" - zastrzegł Jakubiak.
Według "Gazety Wyborczej", która napisała o incydencie na swej stronie internetowej, atak na Wołosza nie jest przypadkowy. Przed drugą turą ubiegłorocznych wyborów samorządowych Wołosz - który był działaczem sportowym - niespodziewanie poparł dotychczasowego prezydenta Piotra Koja (Platforma Obywatelska), a nie rywalizującego z nim ówczesnego prezesa Polonii Damiana Bartylę - przypomina "GW".