Setkom śledztw prowadzonych przez policję i służby specjalne grozi paraliż – to efekt uznania przez Prokuraturę Generalną metod pracy operacyjnej za niezgodne z konstytucją. Eksperci apelują, aby natychmiast wrócić do zarzuconych prac nad ustawą o czynnościach operacyjnych.
Stanowisko jest odpowiedzią na wniosek RPO, który wcześniej złożył wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o uznanie za nielegalne wielu metod używanych szeroko przez policję i osiem innych służb. Zastępca prokuratora generalnego Robert Hernand podziela wątpliwości RPO, kwestionując np. zbieranie billingów, włączanie podsłuchów, śledzenie podejrzanych, kręcenie filmów z ukrycia czy werbowanie tajnych współpracowników. Co ciekawe – to rewolucyjne stanowisko Prokuratury Generalnej jeszcze w piątek nie było znane żadnej ze służb, mimo że od niemal dwóch tygodni wisiało na oficjalnej stronie internetowe.
– Tylko w piątek do różnych prokuratur w kraju trafiło kilkunastu podejrzanych, na trop których wpadliśmy dzięki pracy operacyjnej – mówi „DGP” wysoki rangą oficer Komendy Głównej Policji.
Pismo Prokuratury Generalnej zdążył za to przeczytać były prokurator krajowy Kazimierz Olejnik, który specjalizuje się w tej problematyce prawnej. – Odtąd prokuratorzy nie powinni w śledztwach korzystać z efektów pracy operacyjnej. Groziłoby to odrzuceniem przez sąd tak zdobytych dowodów – ostrzega.
Reklama
Według prokuratora Hernanda wątpliwości budzi dowolność w sięganiu przez służby do billingów – tylko w 2010 r. było to ok. 1,5 mln razy. Przy tym służby nie zwracają uwagi na gwarantowane ustawami tajemnice zawodowe i ściągają wykazy połączeń lekarzy, dziennikarzy, jak i zwykłych kryminalistów. – Billingów jest tak dużo, bo np. tylko jeden poszukiwany przez nas bandyta potrafi zmieniać numery codziennie – wyjaśnia oficer policji.
Problem w tym, że billingi są wykorzystywane znacznie szerzej; np. Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego może po nie sięgnąć zawsze, gdy uzna, że zagrożone jest bezpieczeństwo ekonomiczne państwa lub że dochodzi do przecieku informacji z instytucji państwowych. Taka właśnie analiza połączeń i lokalizacji telefonów reporterów „Dziennika” pozwoliła oskarżyć Piotra Kownackiego, szefa kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego, o przeciek poufnych informacji. – To dobry przykład, aby wskazać na nim wszystkie patologie dzisiejszej praktyki. Raz, że złamano tajemnicę dziennikarską bez zgody sądu. Dwa, że te techniki stosuje się do banalnych spraw, jaką jest np. przeciek informacji o najniższej klauzuli tajności– mówi „DGP” jeden z doświadczonych warszawskich adwokatów.
Według zgodnej opinii pytanych przez nas ekspertów konieczny jest szybki powrót do prac nad ustawą o czynnościach operacyjnych. Sejmowy projekt, nad którym pracował poseł PO Marek Biernacki, jest już od ośmiu lat gotowy.
– Dużo zmian regulujących problemy podsłuchów, billingów wprowadziliśmy w ostatniej kadencji. Teraz czas, aby wrócić do prac nad samą ustawą, która z różnych powodów dotąd nie miała szczęśćia – zapowiada Biernacki, który w tej kadencji zasiada w komisjach spraw wewnętrznych oraz specsłużb.