Przed warszawskim Sądem Okręgowym Warszawa-Praga rozpoczął się proces Grzegorza T. oskarżonego o zabicie kobiety, która była z nim w siódmym miesiącu ciąży. Ciało ofiary odnaleziono pięć lat po morderstwie. Oskarżonemu, który przyznał się do winy, grozi dożywocie. Podczas rozprawy oskarżony, podobnie jak w śledztwie, przyznał się do winy i podtrzymał wcześniejsze zeznania.
Jak mówił przed sądem, zabił Wioletę S. podczas kłótni, pod wpływem zdenerwowania, bo "nie dała mu dojść do słowa". Zaprzeczył, by planował zbrodnię i by jej motywem była ciąża dziewczyny.
Mieszkająca w Nowym Dworze Mazowieckim 20-letnia Wioleta S. początkowo została uznana za zaginioną. Zniknęła pod koniec marca 2006 r. Wychodząc z domu, nie zabrała ze sobą dokumentów ani rzeczy, które mogłyby świadczyć o wyprowadzce. Miała się spotkać z 28-letnim wówczas Grzegorzem T. - jej chłopakiem i ojcem jej nienarodzonego dziecka. Grzegorz T. był już wówczas rozwiedziony; z poprzedniego związku ma 12-letnią dziś córkę.
Mężczyzna, wielokrotnie przesłuchiwany, twierdził, że dziewczyna nie dotarła na umówione spotkanie. Brał nawet udział w jej poszukiwaniach. Już po zaginięciu dziewczyny został zatrzymany i skazany za rozbój i kradzież z włamaniem.
Zdjęcia zaginionej publikowano w internecie oraz lokalnej i ogólnopolskiej prasie. Ponieważ Prokuraturze Rejonowej w Nowym Dworze Mazowieckim nie udało się odnaleźć zaginionej ani ustalić przyczyny jej zniknięcia, w 2007 r. prawomocnie umorzono postępowanie w tej sprawie.
Jak informowała policja, śledczy od początku podejrzewali, że Grzegorz T. jest zamieszany w sprawę i mimo umorzenia postępowania nadal interesowali się zniknięciem Wiolety S. Rodzice w poszukiwanie córki zaangażowali nawet jasnowidza.
W marcu 2011 r. policjanci i prokuratorzy ponownie przesłuchali Grzegorza T. i przedstawili mu prawdopodobny przebieg zdarzeń. Wówczas przyznał się on do winy i złożył zeznania. Wskazał też miejsce ukrycia zwłok - były zakopane nad Wisłą na terenie rezerwatu Kępa Nowodworska.
Prokuratura oskarża Grzegorza T. o to, że zabił Wioletę S., zadając jej pięć ciosów nożem: cztery w plecy i jeden w pierś. Oskarżony przyznał się tylko do jednego ciosu w plecy, po którym ofiara miała osunąć się na ziemię bez oznak życia. Jak twierdził, pozostałe obrażenia na ciele ofiary prawdopodobnie zostały zadane szpikulcem, którym policjanci nakłuwali grunt w poszukiwaniu ciała, jednak według prokuratury przeczy temu usytuowanie obrażeń.
Na środowej rozprawie zeznawali rodzice ofiary, a także biegli psychiatrzy i psycholog, którzy badali oskarżonego.
Po odnalezieniu zwłok dziewczyny prasa podawała, że Grzegorz T. był związany ze środowiskiem nazistowskim, a na ciele miał nawiązujące do tej ideologii tatuaże. Oskarżony powiedział jednak przed sądem, że nie popiera nazizmu i interesował się nim jedynie z historycznego punktu widzenia.
Następne terminy rozpraw sąd wyznaczył na drugą połowę stycznia i luty.