Minister zdrowia akurat był dziś w Szczecinie, gdy dowiedział się o wypadku. Dlatego przyjechał na miejsce akcji ratunkowej. Spotkał się z rannymi, rozmawiał z ratownikami.

Otaczamy rannych opieką psychologiczną - ogłosił Bartosz Arłukowicz na spotkaniu z dziennikarzami, na miejscu wypadku. - Na tę chwilę nie ma zwiększonego zapotrzebowania na krew w szpitalach - dodał.

Reklama

Szef resortu zdrowia nie chciał jednak rozmawiać o braku leków dla chorych na raka. Zapytany o to przez jedną z dziennikarek, odparł z wyrzutem: - Pani redaktor, jesteśmy na miejscu wypadku, jedziemy do szpitali...

Po czym odjechał z wojewodą zachodniopomorskim, by - jak wyjaśnił - skoordynować akcję w szpitalach.

W wypadku z udziałem autobusu i ciężarówki z naczepą w Grabowie, w województwie zachodniopomorskim ranne zostały 24 osoby, w tym 6 ciężko. Według wstępnych ustaleń na łuku drogi wojewódzkiej nr 144 zarzuciło naczepą, w którą uderzył autobus. Ciężarówka przewoziła kruszywo.

Na ratunek przyjechało sześć zastępów straży pożarnej i dziesięć karetek pogotowia ratunkowego. Do akcji włączył się także śmigłowiec pogotowia lotniczego. Dziewięć osób przewieziono do szpitala.

Strażacy musieli użyć specjalistycznego sprzętu, by uzyskać dostęp do poszkodowanych.

W autobusie podróżowało około 60 osób.