Na zabytkowy sejf, który stoi w siedzibie straży granicznej i Urzędu Morskiego w Szczecinie, nikt do tej pory nie zwracał uwagi. Nagle odkryto, że tej przedwojennej kasy w ogóle nie ma w ewidencji - donosi "Fakt".

No i się zaczęło. Wszyscy snują teraz domysły, co może znajdować się w środku tajemniczej kasy pancernej. Nikt nie ma do sejfu kluczy, więc ruszyły poszukiwania ślusarza, który umiejętnie go otworzy.

Reklama

Specjaliści od zabytkowych sejfów mogą składać swoje oferty do 26 kwietnia.

Przez lata stał w pokoju, w którym siedzieli strażnicy graniczni, na czwartym piętrze. Na początku kwietnia pogranicznicy wynieśli się do innego biura. Wtedy w pustym pokoju pozostał tylko sejf. Okazało się, że do pancernego wnętrza nie ma dostępu, bo nie ma przy nim kluczy. Nie wiadomo, do kogo należy sejf ani co w nim jest - opowiada Ewa Wieczorek z Urzędu Morskiego w Szczecinie.

Budynek nazywany Czerwonym Ratuszem, w którym znajduje się tajemniczy sejf, wybudowano w latach 1875-1879. Do 1931 roku mieli w nim swoją siedzibę niemieccy burmistrzowie miasta - Herman Haken i Friedrich Ackermann.

Co znajduję się w sejfie? Cenny skarb czy nic nie znaczące papiery? A może szafa jest pusta? Dowiemy się, gdy znajdzie się ślusarz, która upora się z przedwojennymi zabezpieczeniami - czytamy w "Fakcie".

>>>Tajemnice śmierci Madzi. Czego wciąż nie wiemy