Maciej Lasek przypomniał, że teorie wybuchów w ostatnich miesiącach mocno ewoluowały.

Bomba paliwowo-powietrzna, niektórzy z ekspertów wskazują na punktowy wybuch, eksplozja 2 do 5 kg trotylu, jeden ładunek w skrzydle, drugi w kadłubie, wybuch poprzedzony serią usterek... - wymieniał Lasek,

Reklama

Zdaniem szefa PKBWL eksperci zespołu Macierewicza nie są w stanie przesądzić, ile było wybuchów oraz jak wyglądała destrukcja samolotu. Maciej Lasek przypomniał, że pierwsza grupa z Polski była w Smoleńsku już 10 kwietnia, następna grupa ekspertów pojawiła się na miejscu katastrofy dzień później.

Pracowali niezależnie od MAK i prokuratury - dodał Lasek. Przypomniał on, że każdy wybuch zostawia ślady i można go znaleźć nie tylko badając wrak.

Na podstawie oględzin nie znaleziono nadtopień charakterystycznych dla wybuchu. Nie znaleziono ich także na skrzydle. Rozrzut szczątków samolotu był charakterystyczny dla zderzenia z ziemią.Jeśli nastąpiłby wybuch to rozrzut szczątków byłby stożkowy - przekonywał Maciej Lasek. Posłużył się także wykonanym z powietrza zdjęciem fragmentów tupolewa.

Lasek stwierdził, że firma, która analizowała to zdjęcie oceniła, iż długość strefy rozrzutu wynosiła 160 metrów, a szerokość 52 metry i jest to typowy rozrzut dla katastrofy lotniczej. W tym pasie znajdowała się zdecydowana większość szczątków samolotu.

Maciej Lasek stwierdził, że przeciw teorii wybuchów świadczą także zapisy z rejestratora głosów w kabinie.

Reklama

Są to dość czułe mikrofony i wszystkie zespoły biegłych nie wskazały na jakikolwiek ślad możliwości zarejestrowania wybuchu- powiedział Lasek.

Szef PKBWL dodał, że w kabinie mierzone jest także ciśnienie różnicowe i gdyby nastąpił wybuch, to zostałoby to zarejestrowane.

Ciśnienie mierzone jest dwa razy na sekundę. Do chwili zderzenia z ziemią powstanie fali wybuchowej nie zostało zarejestrowane - mówił Maciej Lasek.

Dodał, że żaden ze świadków, także część załogi Jaka-40, nie słyszała wybuchów. Miał być jedynie wzrost obrotów silnika tupolewa, a potem cisza.

Jeśli był słyszany silnik, to powinien być także słyszany wybuch - stwierdził Lasek.

Ponadto członkowie zespołu skrytykowali też teorię, że samolot znajdował się na bezpiecznej wysokości. Dwadzieścia metrów to nie jest bezpieczna wysokość, a tupolew ściął nie tylko feralną brzozę, ale wcześniej kilka małych drzewek - przekonywali eksperci.

Maciej Lasek odpowiedział też na pytanie o możliwą konfrontacja ustaleń zawartych w raporcie komisji Millera oraz badaniach parlamentarnego zespołu, powołanego przez posłów PiS. "To nie gra pomiędzy zespołami Laska i Macierewicza" - mówił szef rządowego zespołu.

Dodał, że trwają ustalenia, jak mogłoby wyglądać spotkanie, na którym mogłoby dojść do dyskusji w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej. Według Laska, najlepszym pomysłem byłoby zorganizowanie konferencji prasowej.