26-letni Marcin L. został zatrzymany w piątek i niemal od razu usłyszał 32 zarzuty, sąd zdecydował również o osadzeniu go w areszcie. O tym, że to na nim skupiła się uwaga policji, zdecydował fakt, że w mailu rozsyłanym do instytucji w całej Polsce było jego nazwisko. Do tego dochodzą wyroki za oszustwa internetowe, które L. ma na swoim koncie.

Reklama

"Rzeczpospolita" podaje, że część policjantów odradzała CBŚ zatrzymywanie Marcina L., a także jego kolegów, których ujęcie ogłoszono jeszcze w dniu feralnych ewakuacji w szpitalach, sądach i prokuraturach, a których szybko wypuszczono na wolność w związku z brakiem obciążających ich dowodów. - Z Warszawy było jednak duże ciśnienie na szybki sukces - mówi w rozmowie z gazetą jeden za funkcjonariuszy zajmujących się sprawą.

Niewątpliwie słabym punktem śledztwa jest brak motywu, który miałby kierować Marcinem L. Poza tym eksperci poddają w wątpliwość, czy możliwy jest tak szybki sukces w sprawie polegającej na namierzeniu osoby wysyłającej maile, które do odbiorców szły przez zagraniczne maile.