Tłumaczem był postawny Polak. Tłumaczył rozmowy, a jeszcze chętniej o sobie opowiadał. Był bardzo sympatyczny, taki luzak. Pił piwo, żartował, nawet wulgarnie - mówi "Faktowi" jeden ze strażaków, który trzy lata temu na poligonie w Kościelcu szkolił się razem z ratownikami z Dominikany. - Piękne plaże, mnóstwo chętnych do uprawiania seksu kobiet i małolatek. Laski same wchodzą do łóżka, można wyrwać każdą, a za 3–5 dolarów można natychmiast znaleźć prostytutkę - miał powiedzieć tłumacz, jak pisze "Fakt", powołując się na strażaków.

Reklama

>>>Spowiedź księdza Gila przed kamerą. Mówił o spisku

Dopiero wieczorem, po szkoleniu, ratownicy dowiedzieli się, że tłumaczem był polski duchowny, że był to ksiądz Wojciech Gil. - Wszyscy, którzy spotkali się z nim w ciągu dnia byli w ogromnym szoku. Ludzie nie wierzyli, ale znalazł się ktoś odważny i zapytał go o to. Potwierdził, że jest misjonarzem - mówi bulwarówce jeden z uczestników szkolenia.