Wszystko wydarzyło się w czwartkowe popołudnie. Karetka pojechała na działki około 16. Mężczyznę, który zasłabł, załoga reanimowała już w ambulansie. Auto jednak utknęło w błocie. Wezwano więc strażaków. Gdy przyjechali oni jednak na miejsce, pacjent już nie żył.
Strażakom nie udało się wyciągnąć karetki. Po kilku próbach odjechali. - Stwierdzili, że nic nie pomogą - powiedział w rozmowie z Radiem Szczecin Piotr Wachtl, ratownik medyczny. - Było ich 10. Mają łopaty i dobry sprzęt, a zostawili nas. Do tego w karetce mamy denata - dodał. Ratownicy do północy czekali, aż inny samochód przewiezie ich wraz z ciałem zmarłego do szpitala.
Postawą strażaków zbulwersowana jest rzeczniczka pogotowia. - Odstąpili od pomagania nam ze względu na to, że pacjent nie żyje - mówi. Strażacy bronią się, że z trzech wozów, które pojechały na działki, żaden nie był w stanie pomóc - jeden był zbyt duży, inny za lekki. Dyrekcji szpitala, do którego należy karetka, stara się sprowadzić ciężki sprzęt, by wydobyć ambulans.