Krakowska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie podszywania się pod sędziego, który miał w internecie uzgadniać taktykę działań przeciw rządowi PiS z osobą podającą się za dziennikarza.

Reklama

Według "Wiadomości" i portalu takie ustalenie biegłych informatyków pracujących dla prokuratury może oznaczać, iż sędzia Łączewski, który w marcu ub.r. przewodniczył składowi Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście (skład ten skazał na kary więzienia Mariusza Kamińskiego i byłych członków kierownictwa CBA, ułaskawił ich później prezydent Andrzej Duda) - mijał się z prawdą, twierdząc, iż włamano się do jego komputera.

Z analizy informatyków, o której napisał portal wPolityce.pl wynika, że w sprzęcie sędziego Łączewskiego nie było szpiegowskiego oprogramowania, które mogłoby posłużyć do włamania i rozsyłania w jego imieniu wiadomości na portalu internetowym, zaś zdjęcie, tzw. selfie, które sędzia wysłał do swojego rozmówcy (przepraszając, że jest na nim w rozciągniętej koszulce), zostało zrobione jego telefonem. Poprzez tzw. chmurę, umożliwiającą automatyczne przesyłanie plików i zapisywanie ich zdalnie na innych urządzeniach, miało się znaleźć w innych komputerach Łączewskiego i w jego tablecie.

Była to kolejna opinia biegłych, którzy kilka razy przebadali komputer stacjonarny, laptop, tablet i telefon sędziego, który po ujawnieniu tej sprawy sam zwrócił się o śledztwo. Od pewnego czasu nie orzeka już w wydziale karnym, tylko w wydziale cywilnym stołecznego sądu.

Media podawały na początku roku, że Łączewski miał oferować w internecie pomoc osobie podszywającej się pod znanego dziennikarza w działaniach przeciw obecnemu rządowi. Jedna z gazet opublikowała rozmowy, jakie sędzia miał prowadzić w sieci pod nazwiskiem "Marek Matusiak" z internautą, który podszył się pod Tomasza Lisa. Sędzia miał się także zjawić na spotkaniu z tym internautą.

Sprawę badało kolegium Sądu Okręgowego w Warszawie. W czasie jednej z opisanych przez gazetę rozmów - która miała być prowadzona 18 stycznia 2016 r. o godz. 12.32 - sędzia Łączewski przewodniczył rozprawie, która trwała od godz. 12.00 do godz. 14.05 - podawał SO. "Powyższe ustalenie zdaje się wykluczać możliwość prowadzenia w tym czasie prywatnej korespondencji elektronicznej z profilu 'Marka Matusiaka', a tym samym poddaje w wątpliwość prawdziwość całości medialnych doniesień" - dodano.

O podszywaniu się pod jego osobę prokuraturę powiadomił sam sędzia.

Reklama

Kodeks karny przewiduje do trzech lat więzienia dla tego, kto "podszywając się pod inną osobę, wykorzystuje jej wizerunek lub inne jej dane osobowe w celu wyrządzenia jej szkody majątkowej lub osobistej".

Sprawę prowadziła początkowo Prokuratura Okręgowa w Warszawie, potem, po decyzji Prokuratury Krajowej - sprawę przeniesiono do Prokuratury Okręgowej w Legnicy, a pod koniec września trafiła ona do Prokuratury Regionalnej w Krakowie.

Czynności wyjaśniające w sprawie sędziego Wojciecha Łączewskiego prowadzi też rzecznik dyscyplinarny sędziów sądów powszechnych przy Krajowej Radzie Sądownictwa. O zbadanie sprawy zwróciła się do rzecznika KRS oraz prezes Sądu Okręgowego w Warszawie.

Kamiński został w marcu 2015 r. nieprawomocnie skazany przez Sąd Rejonowy na 3 lata więzienia i 10-letni zakaz zajmowania stanowisk, m.in. za przekroczenie uprawnień i nielegalne działania operacyjne CBA przy "aferze gruntowej". Najpoważniejsze z zarzucanych im przestępstw sąd zakwalifikował jako podżeganie do korupcji. Razem z nim skazani na niższe kary zostali b. funkcjonariusze CBA - Maciej Wąsik, Grzegorz Postek i Krzysztof Brendel. Wszyscy wnieśli apelację od wyroku wydanego przez troje sędziów (przewodniczył sędzia Łączewski, orzekali z nim Małgorzata Drewin i Łukasz Mrozek). 17 listopada 2015 r. wszystkich ułaskawił prezydent Andrzej Duda - o co się zwrócili. Ułaskawienie polegało na umorzeniu postępowania. W grudniu 2015 r. SR przekazał sądowi okręgowemu apelacje - zarówno na korzyść oskarżonych, jak i na niekorzyść. Sąd odwoławczy uchylił wyrok skazujący i wobec ułaskawienia umorzył postępowanie. Osoby mające status pokrzywdzonych w sprawie złożyły jeszcze kasacje do Sądu Najwyższego.