Beata Gosiewska przyznaje, że jest oburzona publikacjami na temat jej pozwów o odszkodowanie (CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT >>>). Jak tłumaczy w rozmowie z "Polską The Times", wybrane zostały te fakty, które mogą budzić nienawiść do niej. Podnosi również, że kwoty, o których jest mowa, są kilkukrotnie niższe od tych, o które wnioskuje się w podobnych przypadkach w innych krajach Unii Europejskiej?

Reklama

Pytana o to, skąd wzięły się kwoty, nie zaprzecza im, wyjaśnia a to, że wynikają one z pewnych średnich, zasad. - To są niezależne wyliczenia, poczynione na podstawie średnich odszkodowań i obowiązujących standardów. Te pieniądze, które otrzymaliśmy, mają się nijak do tych standardów - wyjaśnia.

OKO.press w swoim materiale przypominał, że po katastrofie smoleńskiej Beata Gosiewska wraz z dziećmi otrzymała 750 tys. zł zadośćuczynienia, 40 tys. zł jednorazowej pomocy od państwa, 100 tys. zł odszkodowania od Kancelarii Sejmu. Dzieci Przemysława Gosiewskiego otrzymały po 2 tys. zł comiesięcznej renty, która ma być wypłacana do ukończenia przez nie 18 lat albo zakończenia nauki.

Gosiewska, pytana o wskazaną we wniosku terapię sensoryczną jej córki, u której stwierdzono dysleksję, a na którą - jak twierdzi - nie starcza 1846 zł renty, odpowiada: Ale wniosek o odszkodowanie dla mojej córki został odrzucony, o czym nikt nie poinformował. To nieuczciwość! Proszę zobaczyć, kto to wyemitował, w jaki zmasowany sposób.

- Wyszło to z portali powiązanych z obecną opozycją, a ówczesną partią rządzącą - to też sporo mówi. Stoją za tym w dużej mierze osoby odpowiedzialne za śmierć naszych bliskich i do tej pory, po siedmiu latach są bezkarne. Śmieją się nam w twarz i wzbudzają zawiść i nienawiść - wyjaśnia.