OKO.press zainteresowało się sprawą, po tym jak do portalu zgłosił się czytelnik – wcześniej brał udział w zabiegu krioterapii w Klinice Rehabilitacji Centralnego Szpitala Klinicznego Ministerstwa Obrony Narodowej w Warszawie.
Dziś był taki incydent: o godz. 9, kiedy suweren czekał na wejście do kriokomory, nagle wpadł pan Soloch i został obsłużony pojedynczo, choć normalnie wpuszczają po pięć osób, a po nim przyszedł pan Szatkowski i też wszedł sam przed suwerenem – skarżył czytelnik.
Urzędnicy weszli bez kolejki, z kolei pacjenci zmuszeni byli czekać 10 minut dłużej.
Kiedy Szatkowski wyszedł z poczekalni, powiedziałem: co, kolejka pana nie obowiązuje? A suweren czeka! Był niesamowicie zaskoczony. Aż pomylił kierunki. Zamiast skręcić w lewo, skręcił w prawo. Ale słowem się nie odezwał i poszedł – dodał czytelnik.
Co ciekawe, podobna sytuacja powtórzyła się w poniedziałek – z tym, że tym razem przyszedł tylko Szatkowski; także wszedł bez kolejki.
Kiedy dziennikarz OKO.press, podając się za pacjenta, zadzwonił do szpitala z pytaniem, dlaczego ten przyjmuje polityków bez kolejki, kierownictwo placówki powoływało się na rzekomą "ustawę ministra obrony narodowej". Dopytywane tłumaczyło tez, że "urzędnicy są po prostu przełożonymi szpitala".
Na koniec dało też dobrą radę: Jak będziecie tak mocno dociekać, to tam jest kamera. Ładnie was tam wszystkich ponagrywa. Będziecie chodzić się spowiadać do odpowiednich służb. Także ja bym zalecał rozsądek.