"Uważamy za karygodne i niesprawiedliwe zwolnienie Zbigniewa Trochimiaka. Żądamy przywrócenia go do pracy. Był naszym listonoszem od wielu lat, zawsze solidnie wypełniał przyjęte na siebie obowiązki" - napisali wrocławianie broniący swojego listonosza.
List, który trafił do zarządu Poczty Polskiej w Warszawie podpisało kilkaset osób z rejonu, w którym mężczyzna roznosił przesyłki. Mieszkańcy zagrozili, że jeśli listonosz nie wróci do pracy, przestaną korzystać z usług Poczty Polskiej.
Zbigniew Trochimiak jako listonosz przepracował 36 lat. W styczniu został zwolniony dyscyplinarnie. Powodem miała być "utrata zaufania" pracodawcy. Czym się naraził?
W grudniu ub.r. aktywnie uczestniczył w proteście przeciwko polityce płacowej firmy i złym warunkom pracy. Pod hasłem "Mikołajkowa rózga dla zarządu" pocztowcy demonstrowali w Częstochowie, Kole, Opolu, Zielonej Górze, Warszawie a także we Wrocławiu. Swój strajk zorganizowali na Facebooku, gdzie działa profil "Listonosze Polska". To m.in. tam przedstawiali swoje postulaty. Domagali się podwyżki płacy zasadniczej o tysiąc złotych, do co najmniej 3,2 tys. zł i premii świątecznej.
Pracownicy Poczty Polskiej faktycznie dostali podwyżki. Każda płaca zasadnicza, która nie przekraczała 3 tys. zł (wszystkie kwoty brutto), została zwiększona o 120 zł więcej. Ten warunek spełniło ok. 80 proc. pocztowców. Wielu z nich nie zarabia jednak nawet 2,3 tys. zł miesięcznie.
Podwyżki po 100 złotych otrzymali również pracownicy eksploatacji, a więc listonosze, obsługa klienta, pracownicy sortowni, kierowcy, pracownicy ochrony, którzy zarabiali ponad 3 tys., ale nie więcej niż 3,5 tys. zł. Średnie wynagrodzenie pracowników eksploatacji wzrosło do 3625 zł, z czego 2689 zł to płaca zasadnicza, 597 zł – premie, a 339 zł - dodatek stażowy. Kierownictwo firmy podkreślało, że podwyżki nie były efektem protestów, bo od kilkunastu miesięcy między zarządem a związkami zawodowymi toczyły się rozmowy o wzroście wynagrodzeń.
Inni uczestnicy grudniowych protestów zachowali etaty. Spółka nie ma zresztą dużego pola manewru. Poczta Polska zatrudnia obecnie ok. 23 tys. listonoszy, dodatkowo paczki doręcza ok. 3,5 tys. kurierów. Wciąż brakuje jej listonoszy i stale szuka nowych. Nie może, więc pozbywać się doświadczonych pracowników. - Zwolnienie pracownika z takim stażem miało działać dyscyplinująco na resztę – uważają "Listonosze Polska".
Ich zdaniem takie działania jak nagany, czy przenoszenie do innych urzędów, to próba rozbicia solidarności pracowników. - Z naszej perspektywy oznacza to, że się boją, więc stosują siłę. Problem Poczty polega jednak na tym, że wciąż brakuje pracowników eksploatacji, więc te represje siłą rzeczy muszą mieć ograniczony charakter. Na razie liczą na to, że zwolnienie Zbyszka i rozmowy "pouczające" dadzą efekt i rozbiją ruch – twierdzą "Listonosze Polska".
Mieszkańcy Wrocławia nie otrzymali jeszcze od zarząd Poczty Polskiej odpowiedzi na petycję wysłaną 15 marca. Wcześniej za zwolnionym kolegą ujęli się pracownicy urzędu pocztowego, w którym był zatrudniony. Kierownictwo nie uległo i nie zmieniło zdania w jego sprawie. Czy teraz istnieje szansa na przywrócenie zwolnionego listonosza do pracy? Koledzy Zbigniewa Trochimiaka liczą, że apel klientów trudniej będzie zignorować.
Odpowiedź, jaką otrzymaliśmy z biura prasowego Poczty Polskiej nie zapowiada jednak kompromisu. "Pracodawca działa w interesie spółki i dokłada wszelkich starań do budowy pozytywnego wizerunku firmy. Publiczne szkalowanie zarządu, podawanie nieprawdziwych informacji, ujawnianie tajemnic spółki oraz działanie na jej szkodę zawsze spotka się ze zdecydowaną reakcją. Nie ma także zgody na łamanie Kodeksu Pracy oraz nieprzestrzegania obowiązków pracowniczych. W związku z działaniami naruszającymi te zasady, pracodawca zdecydował o rozwiązaniu umowy o pracę z tym pracownikiem".