W kompleksie budynków LOT pojawili się we wtorek z interwencją posłowie PO - była premier Ewa Kopacz i Bartosz Arłukowicz. Pomiędzy budynkami, na wolnym powietrzu protestują uczestnicy strajku. Prezes Milczarski wyszedł do protestujących, a odpierając zarzuty, że "trzyma ludzi na deszczu" wyjaśnił, że wśród protestujących znajdują się osoby zwolnione z LOT i ich przepustki do budynków nie działają. Według niego, działają natomiast przepustki osób, które nie zostały zwolnione.
Milczarski wraz z posłami przeszedł następnie do biurowca LOT, gdzie spotkały się dwie grupy pracowników - strajkujących i przeciwników protestu. W czasie dyskusji z posłami prezes oświadczył, że może udać się na rozmowy z posłami i z przedstawicielami załogi. "Zgadzam się na osoby, które nie są w zarządzie związku" - oświadczył.
Prezes LOT powtórzył, że strajk jest nielegalny i dodał, że był motywowany politycznie - miał związek z niedzielnymi wyborami. Milczarski oświadczył też, że zwolniona szefowa Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego (ZZPPiL) Monika Żelazik nie zostanie przywrócona do pracy. Jej przywrócenie było jednym z postulatów strajkujących. - Nie zostanie przywrócona do pracy, bo jej obecność w firmie stanowiłaby zagrożenie dla pasażerów. Naszą decyzją do firmy nie wróci, ewentualnie decyzję sądu - stwierdził Milczarski.
W poniedziałek 67 osób zostało dyscyplinarnie zwolnionych z powodu nieprzystąpienia do pracy w związku z ich uczestnictwem w nielegalnym strajku w spółce.